Praca zdalna to przyszłość

Podziel się z innymi

Generalnie jednym z najpoważniejszych skutków epidemii wirusa SARS-CoV-2 wywołującego chorobę COVID-19 dla rynku pracy jest zdecydowany rozkwit pracy zdalnej. Gdy wraz z początkiem epidemii pracodawcy zaczęli lawinowo wysyłać pracowników do wykonywania pracy w formie zdalnej, w mediach społecznościowych pojawił się groteskowy mem, trafnie podsumowujący naturę całego zjawiska. Otóż było tam pytanie o to kto lub co jest motorem technologicznej przemiany w danym przedsiębiorstwie. I odpowiedzi były do wyboru 3, mianowicie: prezes, dyrektor ds. technologii oraz COVID-19.

Czy praca zdalna jest zatem odpowiedzią na zagrożenie związane z epidemią i wirusem?

Generalnie nie jest ona na pewno fenomenem, który wymyślono w odpowiedzi na pojawienie się koronawirusa. Rynek pracy i przedsiębiorcy eksperymentują już z tą formą świadczenia pracy od lat, jednak epidemia wręcz zmieniła reguły gry. Teraz bowiem praca z domu przestała być opcją, a stała się wręcz koniecznością. Chociaż nie objęła ona swym zasięgiem całego rynku i gospodarki jednakowo.

Jak zauważa Przemysław Ruchlicki z Krajowej Izby Gospodarczej, znane są już przedsiębiorstwa, w których pracownicy usłyszeli już jasny sygnał, iż do pracy w biurze już nie powrócą. Biorąc jednak pod uwagę dane statystyczne okazuje się, iż praca zdalna nie stała się tak powszechna, jak mogłoby się wydawać. Jak wynika bowiem z danych GUS na koniec marca 2020 roku (czyli w szczycie lockdownu) zdalnie pracowało 11% zatrudnionych, przy czym odsetek ten był większy w sektorze publicznym, niż prywatnym. W sektorze publicznym bowiem do pracy w domu wysłany został co 6-y pracownik, natomiast w sektorze prywatnym – już co 12-y.

Skąd zatem wynikają różnice w wielkości osób pracujących zdalnie z uwagi na sektory gospodarki?

Otóż generalnie większość prac w gospodarce niestety nie nadaje się do „uzdalnienia”. W przemyśle, rolnictwie, budownictwie, logistyce, handlu i innych szeroko rozumianych usługach wiele stanowisk wymaga fizycznej obecności w zakładzie pracy. Jak zauważa Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora ds. badań i analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego, szacuje się, iż w naszym kraju do pracy zdalnej kwalifikuje się 20% pracowników.

Tak naprawdę beneficjentami epidemii stali się specjaliści, a więc: menedżerowie, analitycy, programiści czy też specjaliści IT. Okazało się też, na co zwrócił uwagę Marek Wróbel, partner zarządzający w firmie konsultingowo-szkoleniowej Optiveum, iż informatycy stali się z dnia na dzień niezwykle docenianą grupą zawodową. Musieli oni bowiem wręcz nagle przeprowadzić całą operację przejścia na system pracy zdalnej, z zachowaniem bezpieczeństwa danych, wdrożeniem nowych rozwiązań do komunikacji czy też oprogramowania.

Przykładowo na pracę zdalną część swego zespołu wysłało przedsiębiorstwo Rohlig Suus Logistics i nagle okazało się, na co zwraca uwagę Tadeusz Chmielewski, prezes tego przedsiębiorstwa, iż jest cała rzesza ludzi, którzy równie efektywnie pracują z domu i mogą być zainteresowani, by kontynuować ten tryb pracy w przyszłości. Tadeusz Chmielewski zwraca też uwagę na fakt, iż taki system pracy spowoduje w dłuższej perspektywie nawet pewne oszczędności. Technologia wirtualnych spotkań na dobre zagościła już w tym przedsiębiorstwie, tym samym potrzebne będą mniejsze powierzchnie biurowe, a co za tym idzie mowa jest o oszczędnościach w zakresie czasu i pieniędzy.

Czy wszędzie tak dobrze przyjęła się praca zdalna?

Otóż nie we wszystkich branżach, które potencjalnie wydawałoby się gotowe do „uzdalnienia”, praca wykonywana w tej formie zdała swój egzamin. Przykładem mogą być tutaj szkolenia. Prowadzenie kursów na odległość wydaje się proste, jednak niewiele podmiotów się na to zdecydowało. Ograniczeniem w tym przypadku okazuje się być sprzęt, i to zarówno po stronie szkoleniowców, jak i ich klientów.

Z chwila wybuchu epidemii wiele dużych podmiotów złożyło zapotrzebowanie na dodatkowy sprzęt w jednym czasie. Jednocześnie dostawy z Chin były już wstrzymane, co spowodowało znaczne braki. Tym samym przedsiębiorstwa, które nawet dysponowały zapleczem finansowym, nie mogły wdrożyć zmian niezbędnych do wprowadzenia pracy zdalnej.

Kolejną barierą jest też ta zwana mentalną. Wielu pracodawców wciąż bowiem uważa, iż jak nie widzi swego pracownika, to ten nie pracuje, tylko zapewne zajmuje się czymś innym. Tym samym w Polsce często pokutuje wręcz mentalność folwarczna – po prostu musi być ekonom, który chłopa będzie smagał kańczugą.

Kolejnym wyzwaniem jest też bariera technologiczna. Nowoczesne rozwiązania pozwalają bowiem na przestawienie funkcjonowania przedsiębiorstwa na wirtualne tory, jednak wielu przedsiębiorców zatrzymało się w tym procesie wpół drogi. Pod wpływem epidemii przeprowadzono bowiem informatyzację, jednak w bardzo doraźny sposób, ograniczając się częstokroć jedynie do darmowego oprogramowania.

A nawet tam, gdzie dokonano poważnych zakupów, wszechstronne pakiety informatyczne często wykorzystywane są jedynie do telekonferencji, ale już nie do zdalnej koordynacji pracy zespołów.

Co jeszcze stanowi poważne wyzwanie w odniesieniu do pracy zdalnej?

Otóż wraz z pracą zdalną pojawia się kwestia jej legalności i unormowania w prawie pracy. Jej wprowadzenie w życie w obecnym roku wynika ze specustawy z dnia 2 marca 2020 roku i obecnie przedłużonym jej stosowaniem do 3 miesięcy po zakończeniu stanu epidemii lub zagrożenia epidemicznego.

Z rządowych zapowiedzi wynika, iż miałaby ona trafić również na stałe do kodeksu pracy, a prace nad tym mają się rozpocząć jeszcze w tym miesiącu. Należy jednak pamiętać, iż polski kodeks pracy jedną z form pracy zdalnej już definiuje, mianowicie mowa o telepracy. Podstawowa różnica pomiędzy oboma formami jest taka, iż praca zdalna nie zakłada całkowitego przeniesienia się pracownika do domu oraz fakt, iż pracodawca nie musi pytać pracownika o zgodę na jej powierzenie, jak i odwołanie z jej wykonywania.

Jednakże upowszechnienie się pracy zdalnej niesie ze sobą również pewne negatywne zjawiska. Jak zauważa doktor Piotr Maszczyk ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, prowadzi to przede wszystkim do pogłębienia segmentacji rynku pracy. Część pracowników zyska bowiem możliwość lepszego zbilansowania życia zawodowego i prywatnego, a dla pozostałych nic się nie zmieni. Nikt bowiem nigdy im nie zaproponował i nie zaproponuje wykonywania pracy w formie zdalnej, gdyż ich stanowiska wymagają fizycznej obecności.

Andrzej Kubisiak dodaje ponadto, iż upowszechnienie pracy zdalnej może przynieść pogłębienie nierówności społecznych. Na zdalną pracę bowiem najczęściej nie mogą sobie pozwolić osoby w nisko opłacanych zawodach, gdzie dodatkowo właśnie ich dotyka jako pierwsza redukcja zatrudnienia.

Kolejne problemy z pracą zdalną to zmęczenie i wypalenia zawodowe. Pracując bowiem zdalnie często robimy to dłużej, mając więcej obowiązków do wykonania. Było to zwłaszcza widoczne w kontekście wirtualnych spotkań, gdyż choć były krótsze, to było ich jednak więcej, przez co były bardziej stresujące i wyczerpujące.

Podsumowując, rynek pracy nie ucieknie przed pracą zdalną. I generalnie dobrze się stanie, gdy uda się jej zasady wreszcie na tyle opracować, by mogła ona znaleźć się z kodeksie pracy. Pamiętając oczywiście o tym, iż jedna z jej form, mianowicie telepraca, jest już tam opisana. Praca zdalna niesie ze sobą sporo oszczędności i dobrych stron, jednakże należy pamiętać i o tym, że ma ona także minusy. Tworząc zatem jej nowe uwarunkowania prawne, warto te wszystkie elementy wziąć pod uwagę.