Nowa normalność na rynku pracy

Podziel się z innymi

Panująca epidemia wirusa SARS-CoV-2 i podjęte przez wiele krajów decyzje o zamknięciu różnych dziedzin gospodarki spowodowały, iż świat, który znaliśmy, odszedł w zapomnienie. Dzisiaj następuje przebudzenie w zupełnie odmiennej rzeczywistości. I takie zmiany dotyczą też rynku pracy, który nie będzie już wyglądał tak samo, jak przed epidemią.

Co wysuwa się na czoło postulatów i zmian na rynku pracy po epidemii i zamrożeniu gospodarki?

Okazuje się, iż jednym z głównych założeń i żądań stawianych wobec pracy po pandemii jest jej większa elastyczność. Wiele przedsiębiorstw i instytucji wdrożyło nowe rozwiązania, których zadaniem było ułatwienie wykonywania pracy w formie zdalnej. I to owa praca zdalna (czy też telepraca unormowana w polskim kodeksie pracy) jest wymieniana jako jedno z trwałych dziedzictw epoki epidemii koronawirusa.

W wielu państwach na świecie doszło do wprowadzenia całych pakietów antykryzysowych, które rozluźniały rygory prawa pracy. Te działania podejmowane były po to, by ratować wiele przedsiębiorstw przed upadkiem i kryzysem wywołanym skutkami lockdownu gospodarki.

Tak też stało się w Polsce, gdzie w ramach przepisów specustawy i kolejnych odsłon tarcz antykryzysowych wprowadzono między innymi ułatwienie redukowania etatów, możliwość wysyłania pracowników na zaległe urlopy w terminie wskazanym przez pracodawcę czy też zawieszenie funkcjonowania Funduszy Świadczeń Socjalnych.

Na tym tle zdecydowanie bardziej radykalnie postąpiono w innych krajach, jak chociażby Indiach. Tam z inicjatywy rządzącego ugrupowania premiera Narendry Modiego na poziomie poszczególnych stanów uchylono większość kluczowych procedur dotyczących rozwiązywania sporów w przedsiębiorstwach, umożliwiono wydłużanie czasu pracy do nawet 12 godzin i ułatwiono zwalnianie pracowników.

Przeciwko tego typu działaniom, uelastyczniającym rynek pracy, mocno protestuje część związków zawodowych, obawiając się, iż raz wprowadzone niekorzystne zmiany pozostaną na rynku na dłużej, nawet jak epidemia będzie już tylko wspomnieniem.

Czy rzeczywiście tak mocne uelastycznienie rynku pracy jest dużym zagrożeniem dla pracowników?

Otóż okazuje się, iż większa elastyczność wcale nie musi działać na niekorzyść zatrudnionych. Przykładowo w Nowej Zelandii premier Jacinda Ardern zaproponowała, by część pracodawców przestawiła się na czterodniowy tydzień pracy. Zgodnie z tym pomysłem powinno to podlegać negocjacjom pomiędzy pracodawcą, a pracownikami.

Zdaniem Jacindy Ardern epidemia koronawirusa spowodowała, iż jest bardzo wiele rzeczy, których z związku z nią się nauczono. Jedną z nich jest lekcja o elastyczności pracy i wydajności, jaka może z tego wynikać. Korzyści z przyjęcia czterodniowego tygodnia pracy może odczuć chociażby branża turystyczna. Ponadto skracanie czasu pracy jest dobrym rozwiązaniem z kontekście rosnącej skali bezrobocia.

Z przeprowadzonych badań i stymulacji na poziomie przedsiębiorstw wynika ponadto, iż krótszy czas pracy może sprzyjać podniesieniu wydajności pracy. Eksperyment w tym zakresie przeprowadził już w ubiegłym roku japoński oddział Microsoft. Krótszy (czterodniowy) czas pracy przy zachowaniu wynagrodzeń na niezmienionym poziomie przyniósł aż 40%-ową poprawę wyników sprzedażowych.

I ten wynik eksperymentu nie jest odosobnionym przypadkiem. Na pozytywny wpływ skróconego czasu pracy na wydajność oraz zdrowie fizyczne i psychiczne wskazują również wyniki badań przeprowadzonych na próbie 250 brytyjskich przedsiębiorstw. Jak podają autorzy pozytywne konsekwencje związane z wprowadzeniem czterodniowego tygodnia pracy odczuły blisko 2/3 eksperymentujących z nim przedsiębiorstw.

Według przeprowadzonych przez nich ostrożnych szacunków, oszczędności z wprowadzenia czterodniowego czasu pracy mogłyby wynieść blisko 100 mld funtów rocznie. Ponadto, pomysł wprowadzenia skróconego czasu pracy pozytywnie wypada w sondażach. W ostatnim czasie pozytywnie ustosunkowało się do niego 80% Amerykanów, przy czym popierali oni krótszy tydzień pracy nawet za cenę wydłużenia pracy w pozostałe 4 dni tygodnia.

Jakie są zatem relacje pomiędzy wydajnością, a czasem pracy?

Otóż dane organizacji międzynarodowych w tym zakresie wskazują, iż między wydajnością, a czasem pracy nie ma bezpośredniej korelacji. Najwyraźniej zaś widać to, gdy zestawimy pierwszą dziesiątkę pod względem wydajności (mierzonej w PKB na pracownika), gdzie dominują wysoko rozwinięte kraje Europy Zachodniej ze zdominowanym przez kraje Ameryki Łacińskiej, Azji i peryferii Europy rankingiem najbardziej zapracowanych. I w tej ostatniej grupie odnajdujemy Polskę, której obywatele pracują dziś, obok Greków i Czechów, najwięcej w Europie.

Okazuje się też, iż pomysł wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy forsuje nie tylko Nowa Zelandia, która uważana jest za kraj, który najskuteczniej poradził sobie z epidemią koronawirusa. Otóż równie pozytywnie, jako element nowej normalności po epidemii, pomysł taki ocenia pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon, jak i Andrew Yang, do niedawna jeszcze ubiegający się o nominację Partii Demokratycznej do startu w amerykańskich wyborach prezydenckich.

Ponadto, w przeszłości postulat skrócenia czasu pracy był jednym ze sztandarowych elementów programu brytyjskich Labourzystów w czasie, gdy partią kierował Jeremy Corbyn.

Tymczasem w Polsce postulat 4-dniowego tygodnia pracy nie zyskał większego rozgłosu. Taki postulat kilka lat temu forsowała jedynie Partia Razem, jednakże prowadzona przez to ugrupowanie kilka lat temu obywatelska inicjatywa ustawodawcza nie zyskała wystarczającej liczby głosów, by trafić pod obrady Sejmu RP. Ponadto krytycy takiego rozwiązania podnoszą, iż czterodniowy tydzień pracy wprowadzony na wzór nowozelandzki na zasadzie porozumienia w niektórych przedsiębiorstwach może zwiększyć i uwypuklić nierówności na rynku pracy.

Podsumowując, epidemia koronawirusa i lockdown światowej gospodarki dokonał i dokonuje wielu zmian w naszej rzeczywistości. Również rynek pracy przechodzi wiele przemian. Dzięki epidemii prawdopodobnie zdecydowanie bardziej upowszechni się wykonywanie pracy w formie zdalnej, jak i być może już niedługo będziemy świadkami wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy. Czasem potrzebny jest pewien wstrząs, musi nastąpić coś nieoczekiwanego, by zmiany zaszły szybciej. I wcale nie jest powiedziane, iż nie będą to zmiany na lepsze.