Mniej Ukraińców na polskim rynku pracy

Podziel się z innymi

Według prognoz ekspertów Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG) rok 2020 będzie przełomowym w zakresie tendencji migracyjnych obywateli Ukrainy. Prognozuje się, iż po raz pierwszy od kilku lat wskaźnik migracji netto może być dodatki, co oznacza, iż z Ukrainy wyjedzie mniej osób niż do niej powróci, co dla rynku polskiego oznacza mniej ukraińskich pracowników.

Jakie są postawy do twierdzeń, iż w przyszłym roku do Polski przyjedzie mniej Ukraińców, aniżeli w roku obecnym?

Otóż wiele prognoz gospodarczych wskazuje, iż potencjał imigracji zarobkowej z Ukrainy wyczerpuje się. W roku 2020 do Polski przyjedzie mniej obywateli Ukrainy, aniżeli w roku mijającym. PUIG szacuje, że liczba oświadczeń o zatrudnianiu ukraińskich pracowników może zmaleć o ponad 10%.

Przyczyną takiego zjawiska jest zapewne sytuacja gospodarcza ukraińskiej gospodarki. Okazuje się, iż jest z nią coraz lepiej. W III kwartale 2019 roku wzrost PKB wyniósł 4,2%, co znajduje też wyraz we wzroście wynagrodzeń rzędu 10%.

Bardzo duża skala emigracji (szacuje się, iż za granicą pracuje około 3,2 miliona obywateli Ukrainy, co stanowi niemalże 18% osób aktywnych zawodowo) spowodowała, iż rząd Ukrainy organizuje kampanie informacyjne zachęcające nie tylko do pozostania w kraju, ale i też do powrotów. I to w połączeniu z rozwijającą się gospodarką zapewne przyczyni się do tego, iż coraz mniej osób decydować się będzie na emigrację zarobkową.

Zdaniem PUIG widać już coraz większą niechęć do wyjazdów ze strony Ukraińców. Wymowne są tutaj niektóre ankiety przeprowadzane na Ukrainie, jak choćby przez ukraiński portal OLX Praca. Wynika z niego, iż 20% pracowników, którzy do tej pory wyjeżdżali do pracy za granicę, już nie ma w planach kontynuowania tego w przyszłości. A z kolei te osoby, które będą wyjeżdżać, chętniej pokierują się w sprawie pozyskania pozwolenia na pracę do Niemiec, Czech czy też innych krajów. Spada zainteresowanie emigracją do Polski i na Białoruś.

Właśnie Niemcy i Czechy stanowią dla naszego kraju największą konkurencję i są po prostu atrakcyjniejsze. Nasi zachodni sąsiedzi począwszy od 2020 roku liberalizują politykę dostępu do swojego rynku pracy, będąc w stanie zaoferować lepsze warunki zatrudnienia. Natomiast Czechy stają się również atrakcyjnym kierunkiem, podwajając w ostatnim czasie kwotę pracowników z ukraińskim paszportem, których mogą zatrudnić lokalne przedsiębiorstwa. Zresztą popyt na pracowników jest w Czechach wyjątkowo duży, gdyż według Eurostatu w III kwartale 2019 roku wakaty stanowiły 6,2% wszystkich miejsc pracy w czeskich przedsiębiorstwach. To wręcz unijny rekord, gdzie średnia unijna wynosi 2,3%, a w Polsce 1,1%.

Czy zatem powinniśmy obawiać się gwałtownego odpływu ukraińskich pracowników z polskiego rynku pracy?

Otóż zdania w tej kwestii są dość mocno podzielone. Zdaniem Dariusza Blochera, prezesa przedsiębiorstwa budowlanego Budimeks, w roku 2020 od 15 do 20% przebywających w Polsce Ukraińców wyjedzie w poszukiwaniu pracy do Niemiec w związku z liberalizacją tamtejszego rynku pracy. To jednak zbiegnie się z pogorszeniem koniunktury w Polsce i nie powinno wywołać większych napięć w branży.

Obserwuje on też, iż maleje presja na pozyskiwanie pracowników w związku ze spadkiem ilości zleceń. Stąd też niedobór pracowników, szacowany obecnie na 70-80 tysięcy, raczej się nie pogłębi. Co warte podkreślenia, ten niedobór jeszcze 2 lata temu sięgał 130-150 tysięcy osób, a cudzoziemcy (wśród nich dominują obywatele z Ukrainy i Białorusi) stanowią 40% załogi w branży budowlanej.

Z kolei zdaniem Andrzeja Kubisiaka, eksperta rynku pracy z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, nie należy przesadzać z obawami o międzynarodową konkurencję w sensie zatrudnienia cudzoziemców. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na konkretne liczby. Czesi co prawda podwoili poziom zatrudnienia Ukraińców, ale po tymże podwojeniu wynosi on 40 tysięcy pracowników, co w porównaniu z około 1,5 miliona pracujących w Polsce, jest niewspółmiernie niski.

Natomiast odnośnie Niemiec, zdaniem Andrzeja Kubisiaka, nie ma się czego obawiać. Początkowy projekt liberalizacji dostępu do niemieckiego rynku pracy mógł być rzeczywiście groźny dla polskich realiów, jednak ten ostatecznie przyjęty już taki nie jest. Problemem dla Ukraińców może być bowiem wymóg znajomości języka niemieckiego, szczególnie dla tych mniej wykwalifikowanych. A to właśnie oni stanowią połowę wszystkich pracujących w Polsce obywateli Ukrainy.

Czy zatem powinniśmy podejmować jakieś działania w zakresie interesu polskiego rynku pracy?

Otóż powinniśmy nade wszystko zmienić podejście do ukraińskiej imigracji i bardziej niż o jej skalę, zadbać o jej trwałość. Zdecydowanie lepiej byłoby bowiem, gdyby pracownicy z Ukrainy przyjeżdżali do nas na dłużej i właśnie z Polską wiązali swoją przyszłość. To zdecydowanie wpłynęłoby na stabilizację naszego rynku pracy.

Pierwsze pozytywne symptomy takiej zmiany podejścia już zresztą widać, gdyż w ostatnim czasie wzrosła liczba wydawanych pozwoleń na pracę, czy też przyrosła ilość cudzoziemców płacących składki na ZUS.

Jednocześnie jednak daje się też zauważyć fakt, iż polska administracja nie potrafi zadbać o trwałość imigracji. Adwokat Karolina Schiffter zwraca przede wszystkim uwagę na przewlekłe procedury związane z otrzymaniem pozwolenia na zatrudnienie i pobyt.

Zresztą, te odczucia niejako potwierdza najnowszy raport NIK w tym zakresie, wskazując, iż polskie urzędy pracy są niewydolne i nieprzystosowane do obsługi cudzoziemców. Z takich negatywnych sytuacji można przytoczyć chociażby te:

  • we Wrocławiu na rozpatrzenie wniosku czeka się nawet 2 lata, a powinno maksymalnie 2 miesiące
  • w Warszawie urzędnicy nie wzywają cudzoziemców do uzupełnienia braków formalnych tylko wydają decyzje negatywne
  • cudzoziemcy, którym kończą się wizy, a którzy wystąpią z wnioskiem o pozwolenie na pobyt, czekają na jego rozpatrzenie średnio od 6 do 8 miesięcy, nie mogąc w tym czasie wyjechać, gdyż ponownie musiałyby przechodzić procedurę wizową

Z uwagi na powyższe rośnie liczba skarg na przewlekłość postępowania. Tymczasem procedura odwoławcza w Urzędzie ds. Cudzoziemców też trwa przeciętnie ponad rok, co mocno zniechęca obcokrajowców, będących w ciągłej niepewności. Nie wspominając już o tym, iż obcokrajowiec, nieposiadający polskiego pełnomocnika, ma duży problem, by się w urzędzie porozumieć.

Podsumowując, zasadniczo nie mamy wpływu na to jak będzie wyglądała sytuacja gospodarcza na Ukrainie, z zatem i chęć emigracji tamtejszych ludzi. Jednak na pewno należałoby uczynić wszystko, by tym, którzy na przyjazd do pracy do naszego kraju się zdecydowali, polepszyć warunki i umniejszyć bariery administracyjne. To właśnie przewlekłość procedur stanowi obecnie największą barierę dla normalizacji polskiego rynku pracy, w kontekście zatrudniania cudzoziemców. Poprawa w tym zakresie zapewne bardzo skutecznie przyczyniłaby się do tego, iż więcej Ukraińców zaczęłoby poważnie rozważać pracę w Polsce i osiedlenie się na dłużej. A to z kolei byłaby korzyść dla polskiego rynku pracy.