Automatyzacja procesów produkcyjnych, a rynek pracy po kryzysie
Polska gospodarka, podobnie zresztą jak i światowa, jest obecnie w przededniu poważnego kryzysu gospodarczego. Został on wywołany panującym stanem epidemii, w związku z koronawirusem SARS-CoV-2 i wprowadzonymi ograniczeniami w funkcjonowaniu przedsiębiorstw. By gospodarka wróciła na właściwe tory już po jej całkowitym odmrożeniu, planowane są różne inicjatywy. Jednakże każde takie działanie będzie miało niebagatelny wpływ na rynek pracy, gdyż wskutek kryzysu przewiduje się, iż znacznie wzrośnie bezrobocie. Jednym z pomysłów rządu w Polsce na ożywianie gospodarki ma być program wsparcia automatyzacji procesów, a tym samym zdecydowanie bardziej masowego wykorzystania robotyzacji.
Jakich zmian w zakresie automatyzacji i robotyzacji należy się spodziewać?
Generalnie obecnie Polska w zakresie liczby robotów wykorzystywanych w procesach przemysłowych odstaje nie tylko względem krajów najbardziej rozwiniętych gospodarczo, ale również i tych z rejonu Europy Środkowo-Wschodniej.
Tymczasem niekorzystne zmiany demograficzne ostatnich lat (związane ze starzeniem się społeczeństwa), jak i potrzeba ograniczenia kosztów pracy, by utrzymać właściwy poziom konkurencyjności, przyczyniają się do konieczności poszerzania zakresu automatyzacji. Niewątpliwie też obecny kryzys gospodarczy, wywołany epidemią koronawirusa, stanie się kolejnym argumentem za szerszym wprowadzeniem robotyzacji i automatyzacji. Oparta bowiem na takich ogniwach gospodarka jest bardziej niezależna od wahań na rynku pracy, ale przede wszystkim odporna na wiele innych zjawisk, jak choćby związanych z koniecznością zatrzymywania produkcji z uwagi na ryzyko epidemiczne.
Co planuje polski rząd w tym zakresie?
Otóż administracja rządowa opracowuje zasady nowej ulgi, której celem ma być robotyzacja procesów przemysłowych. Ma ona zacząć obowiązywać już od przyszłego roku. Zgodnie z tym co twierdzą urzędnicy Ministerstwa Rozwoju, opracowywana jest koncepcja ulgi podatkowej, która me wesprzeć proces cyfrowej transformacji przedsiębiorstw.
I takie rozwiązanie ma być, szczególnie w dobie osłabienia gospodarki wskutek epidemii koronawirusa, impulsem do jej rozwoju. Ulga ta ma zostać wpisana w szerszy pakiet o nazwie „Impuls dla gospodarki”. Jego celem jest ożywienie koniunktury po kryzysie ekonomicznym, którego początki mamy już dziś widoczne. Pierwsze propozycje konkretnych zapisów mogą ujrzeć światło dzienne już w maju.
Na chwilę obecną, zarówno pracownicy resortu rozwoju jak i resortu finansów, pracujący nad kształtem nowych przepisów, nie chcą zdradzać szczegółów rozwiązań. Wiadomym jednak jest, iż będzie ona wzorowana na funkcjonującej już preferencji podatkowej na badania i rozwój (B+R). Ta ulga bowiem istnieje już od 2016 roku i pozwala ponownie odliczyć od dochodu wydatki (tak zwane koszty kwalifikowane), uwzględnione już w kosztach podatkowych. W efekcie przedsiębiorca płaci mniejszy podatek. Dodatkowo, od 2018 roku podatnicy mogą dodatkowo potrącić 100% kosztów, a centra badawczo-rozwojowe nawet 150%.
Kto powinien skorzystać z projektowanej nowej ulgi na robotyzację?
Otóż jak twierdzi Grzegorz Kuś, radca prawny i doradca podatkowy w PwC, z nowego rozwiązania zapewne skorzystają przedsiębiorstwa produkcyjne, wprowadzające nowoczesną zautomatyzowaną linię produkcyjną, jak i być może też takie, które zautomatyzują chociażby proces wystawiania i przesyłania faktur.
Gorącym zwolennikiem i orędownikiem nowej ulgi jest odpowiedzialny za podatki wiceminister finansów Jan Sarnowski. Otóż w ubiegłym roku był on jednym z autorów raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), w którym omawiano drogi, jakie przebyły gospodarki różnych państw stawiające na automatyzację procesów produkcyjnych i jakie z tego płyną wnioski dla Polski.
Wiele krajów stosuje w tym zakresie przeróżne narzędzia polityki fiskalnej, których celem jest wspieranie nowoczesnych metod produkcji. Eksperci z PIE wskazywali, iż w Polsce obecnie nie ma narzędzi podatkowych bezpośrednio nakierowanych na wsparcie automatyzacji procesu produkcyjnego w przedsiębiorstwach. I tak naprawdę od tego, jakie rozwiązania zostaną przyjęte, zależy stopień unowocześnienia polskiej gospodarki.
Jak zauważa Grzegorz Kuś, kluczowa w tej sytuacji będzie kwestia jaką definicję „robota” przyjmiemy w naszym kraju. Musi być ona bowiem na tyle precyzyjna, by nie można było odliczyć przykładowo kosztów dotyczących aktualizacji oprogramowania linii produkcyjnej, gdyż cel nowej ulgi jest zupełnie inny.
Co jeszcze będzie istotne w nowej, projektowanej uldze dotyczącej robotyzacji i automatyzacji polskiej gospodarki?
Ważnym aspektem nowych rozwiązań jest jeszcze to, czy ustawodawca ograniczy się w nowej uldze jedynie do możliwości odliczenia dodatkowych kosztów, czy też nie. Wówczas bowiem mogłoby się okazać, iż z nowej ulgi wiele przedsiębiorstw nie będzie mogło w ogóle skorzystać. Mowa tutaj chociażby o podmiotach funkcjonujących w strefach ekonomicznych lub też takich, które korzystają już z ulgi B+R, nie płacąc podatku. Dla nich bowiem dodatkowe odliczenie kosztów nie będzie żadną korzyścią. Tutaj bowiem należałoby zapewne rozważyć wprowadzenie choćby zwrotów gotówkowych.
A jak światowa gospodarka radzi sobie z dylematami automatyzacji i robotyzacji?
Okazuje się, iż światowymi liderami w zastosowaniu automatów w procesach produkcyjnych są azjatyckie tygrysy gospodarcze. Jednakże na robotyzację postawiły również rozwinięte gospodarki państw europejskich.
By uzmysłowić sobie trendy i liczby obrazujące najważniejsze fakty z dziedziny automatyzacji, warto wiedzieć, iż:
- 22% dużych przedsiębiorstw korzysta w Polsce z robotów
- 6% wszystkich polskich przedsiębiorstw korzysta z robotów przemysłowych lub usługowych
- 37% to średnie roczne tempo wzrostu liczby robotów przemysłowych w Chinach na przestrzeni ostatnich 8 lat
- 14% wszystkich prac w Singapurze wykonują dziś roboty
- zakłada się, iż w roku 2021 29% prac w Singapurze wykonają roboty
Tak naprawdę ciekawym punktem odniesienia dla polskiej gospodarki mogą być rozwiązania wprowadzane w Niemczech czy też Stanach Zjednoczonych. Otóż te kraje postawiły na rozwiązania dotyczące bardzo szerokiego zakresu działalności przedsiębiorstw, pozwalając na uzyskanie zwolnienia za inwestycje w wielu kategoriach urządzeń produkcyjnych.
Z kolei samą automatyzację procesów produkcyjnych wspierają Włosi i Francuzi oraz państwa azjatyckie: Tajlandia, Singapur, Malezja czy też Korea Południowa. Poszczególne kraje stosują też różne grupy narzędzi. Mowa jest tutaj o wsparciu bezpośrednim w formie chociażby grantów, jak i też poprzez podatkowe i poza podatkowe wsparcie pośrednie (przyspieszona amortyzacja czy też ulgi podatkowe).
Podsumowując, trudno dziś jednoznacznie oceniać jakie będą założenia polskiego programu wsparcia procesów automatyzacji i robotyzacji rodzimych przedsiębiorstw. Niewątpliwie jednak na pewno w dłuższej perspektywie będzie to miało bezpośredni wpływ na rynek pracy. Z jednej strony spowoduje pewne uniezależnienie się gospodarki od chociażby stanów zagrożenia epidemicznego, czy też problemów starzejącego się społeczeństwa. Z drugiej jednak na pewno wpłynie też na rynek pracy. Bowiem gospodarka zautomatyzowana wymagać będzie programistów i osób dokonujących analizy danych, a nie pracowników pracujących na taśmie produkcyjnej. Może zatem warto obecnie pomyśleć, szczególnie w nieuchronnej dobie wzrostu bezrobocia i zwolnień z pracy, nad przekwalifikowaniem się i podniesieniem swych kwalifikacji. To może być bowiem szansa na odnalezienie się na nowym, odbudowującym się rynku pracy po kryzysie wywołanym epidemią koronawirusa.
Ekspert Łukasz swoje wieloletnie doświadczenie na rynku pracy postanowił przekazać także na naszym blogu. Jego artykuły dotyczą aktualnych zmian gospodarczych a także tych na rynku pracy. Z chęcia udzieli porad pracodawcą, którzy prężnie rozwijają swoje firmy.