Problemy demograficzne stojące przed Polską

Podziel się z innymi

Nie jest dla nikogo już tajemnicą, iż sytuację demograficzną mamy po prostu fatalną. Wpływ na to ma wiele czynników i tak naprawdę nie ma obecnie dobrej recepty na to. A pomysł z emeryturą alimentacyjną, który niedawno się pojawił w naszym kraju, nie broni się zarówno z perspektywy demograficznej, jak i sprawiedliwości społecznej.

Co zatem determinuje obecną sytuację demograficzną w Polsce?

Niewątpliwie wpływ na obecną sytuację demograficzną w naszym kraju ma panująca już od niemalże 2 lat epidemia wirusa SARS-CoV-2 wywołującego chorobę COVID-19. Owa epidemia przyczyniła się do fali nadmiarowych zgonów, a tym samym liczba Polaków spada w rekordowym tempie.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) w pierwszych trzech kwartałach roku 2021 urodziło się w Polsce 253 tys. dzieci, czyli o ponad 20 tys. mniej niż w roku poprzednim, który i tak był słaby pod tym względem. W tym samym okresie zmarło 372 tys. osób, czyli o ponad 60 tys. więcej niż w roku poprzednim, gdzie śmiertelność i tak była już rekordowa.

Niestety nie ma widoków na poprawę tej sytuacji. Wskaźnik dzietności w roku 2020 wyniósł zaledwie 1,38 i pod tym względem wskaźnik spadł już niemalże do poziomu, jaki osiągał w okresie przed wprowadzeniem programu 500+ (czyli lat 2014 i 2015, gdy wynosił on 1,32).

Według wstępnych danych spisu powszechnego za rok 2021 w porównaniu z rokiem 2011, liczba ludności w wieku przedprodukcyjnym spadła o 3,4%, natomiast w wieku produkcyjnym spadek wyniósł 7,7%. Jednocześnie drastycznie wzrosła liczba ludności w wieku emerytalnym, aż o 28,0%.

To są dramatyczne dane, stąd zrozumiałym jest, iż politycy poszukują dróg wyjścia z tej sytuacji. I pojawił się pomysł powiązania wysokości emerytury z dochodami dzieci lub ich składkami na rzecz ZUS.

Co zatem powinniśmy wiedzieć o pomyśle powiązania wysokości emerytury z dochodami dzieci?

Co do zasady polski system emerytalny ma charakter repartycyjny, czyli dzisiejsi pracownicy opłacają składki emerytalne de facto na obecnie wypłacane świadczenia, a nie na swoje przyszłe. W zamian za to otrzymają oni świadczenia sfinansowane ze składek przyszłych pokoleń. Zatem stabilność całego systemu uzależniona jest od odpowiedniej ilości dzieci, które w przyszłości będą pracować.

Zatem przyszli emeryci, którzy obecnie pracują i mają dzieci, dokładają się do funkcjonowania tego systemu w sposób dwojaki, opłacając składki i zapewniając państwu przyszłych płatników (o ile oczywiście oni nie wyjadą z Polski).

W tym względzie proponowana przez rządzących emerytura alimentacyjna niosłaby ze sobą zdecydowanie więcej szkód niż pożytku. Otóż nie uzdrowiłaby ona sytuacji demograficznej, a tylko pogłębiłaby nierówności ekonomiczne.

Zresztą, gdyby idea emerytury alimentacyjnej była tak dobra, to zapewne wiele państw zamożniejszych i sprawniejszych od Polski już dawno by ten system stosowało. Jako przykład funkcjonowania takiego systemu przytacza się Francję, jednak jest to zrobione zdecydowanie na wyrost. Francuscy emeryci, którzy wychowali co najmniej 3 dzieci, mogą bowiem ubiegać się o podwyższenie świadczenia o 10%. Zatem wysokość emerytury francuskich emerytów uzależniona jest częściowo od liczby wychowanych dzieci, a nie ich dochodów bądź składek.

Tym samym francuski mechanizm jest tak naprawdę bliższy funkcjonującemu już w Polsce programowi „MAMA 4+”, dzięki któremu jedno z rodziców, które zrezygnuje z pracy zawodowej na rzecz wychowania potomstwa, ma zapewnioną emeryturę minimalną bądź dopłatę do takiej jej wysokości. Sam program raczej trudno oceniać pod kątem poprawy sytuacji demograficznej, raczej jest to sposób na docenienie pracy wychowawczej i borni się on z perspektywy sprawiedliwości społecznej. Podobnie zresztą, jak i opisany powyżej model francuski.

Sama emerytura alimentacyjna w Polsce miałaby wyglądać inaczej. Otóż jej założeniem jest częściowe powiązanie wysokości świadczenia z bieżącymi dochodami dzieci. Wynagrodzenie dorosłych potomków miałoby zostać obciążone dodatkową składką (po 1,0%), która trafiałaby na konta emerytalne rodziców, podwyższając ich świadczenia.

Zatem w modelu takim promowana byłaby nie tyle ilość dzieci, co ich zamożność. Tym samym dziecko byłoby swego rodzaju inwestycją, która zwróci się na starość, gdyż opłacałoby się inwestować zarówno w posiadanie potomstwa, jak i dbanie o jego najlepszą edukację, by w przyszłości zarabiało ono bardzo dobrze.

Z założenia, emerytura alimentacyjna miałaby mieć charakter prodemograficzny, jednak to założenie z tego punktu widzenia nie broni się zupełnie.

Co jest podstawowym problemem potencjalnej emerytury alimentacyjnej?

Przede wszystkim mamy do czynienia ze zbyt długim czasem pomiędzy prokreacją, a emeryturą. Nikt bowiem nie planuje dziecka, kierując się tak odległą perspektywą.

W badaniach prowadzonych przez CBOS pod nazwą „Polityka państwa wobec rodziny” respondenci wskazywali główne przyczyny mniejszej liczby urodzeń. Największym problemem okazała się obawa kobiet przed utratą pracy (dla 65% kobiet i 56% mężczyzn). Kolejną przyczyną były złe warunki mieszkaniowe, obawy przed obniżeniem materialnego poziomu życia oraz chęć robienia kariery zawodowej przez kobiety.

Zatem jak z powyższego wynika, podstawowym problemem demograficznym, skutkującym niskim wskaźnikiem dzietności, jest obecna sytuacja materialna i zawodowa. Wprawdzie badanie powyższe pochodzi sprzed dekady, jednak w ostatnich latach niewiele zmieniło się w tym względzie na lepsze. Gdy bowiem w 2018 roku, w kolejnym badaniu, zapytano o to, które z wprowadzonych rozwiązań najbardziej skłania do posiadania dzieci, najczęściej wskazywane były takie elementy, jak:

  • program 500+
  • ulgi podatkowe
  • pomoc w uzyskaniu mieszkania
  • lepsza dostępność żłobków

Co zatem musiałoby się wydarzyć, by najnowszy pomysł rządu w postaci emerytury alimentacyjnej przyniósł zmiany w zakresie poprawy sytuacji demograficznej?

Otóż, by taki pomysł miał jakiekolwiek szanse powodzenia, Polacy musieliby mieć zaufanie do publicznego systemu emerytalnego. Zaufanie, którego dziś nie mają prawie wcale. Większość Polaków jest przekonana, iż ze strony publicznego systemu emerytalnego nie spotka ich nic dobrego i sami muszą zadbać o pieniądze na starość. Między innymi właśnie z tego powodu tak rozpowszechnione są w Polsce poza kodeksowe formy zatrudnienia, gdyż pracownicy chcą uciec od opłacania składek emerytalnych.

Znamienne jest to, iż w badaniu IBRIS przeprowadzonym w 2021 roku pod nazwą „Godna emerytura. Czy wystarczy zabezpieczenie gwarantowane?” aż 45,0% respondentów wyraziło przekonanie, iż polski system emerytalny upadnie, a 47,0% stwierdziło, iż każdy powinien liczyć na siebie.

Wprawdzie twierdzenie o niechybnym upadku systemu emerytalnego jest absurdalne i pozbawione podstaw merytorycznych, to jednak nie ma to znaczenia dla obecnej sytuacji. Faktem jest bowiem, iż Polacy nie ufają publicznemu systemowi emerytalnemu, stąd też na pewno nie zdecydują się na posiadanie większej ilości potomstwa z tego powodu.

Warto też w tym kontekście pamiętać, iż wprowadzenie takiego pomysłu w życie oznacza obniżenie dochodów netto pracowników o kolejną składkę. Tymczasem dla pracowników, szczególnie tych rozpoczynających karierę zawodową, liczy się wręcz każda złotówka, co z kolei może mieć wpływ na podejmowane przez nich decyzje życiowe, zatem również i te o posiadaniu własnego potomstwa.

Paradoks całej sytuacji i pomysłu z emeryturą alimentacyjną jest zatem taki, iż gdyby nawet jakimś cudem emerytura alimentacyjna wpłynęła minimalnie pozytywnie na dzietność tuż po jej wprowadzeniu, to w przyszłości mogłaby przynieść skutek odwrotny od oczekiwanego, ograniczając dzietność przyszłych pokoleń.

Jaki zatem mógłby być skutek wprowadzenia w życie pomysłu z emeryturą alimentacyjną?

Wiele wskazuje na to, iż nie dość, że emerytura alimentacyjna nie uratowałaby Polski przed zbliżającą się katastrofą demograficzną, to jeszcze doprowadziłaby ona do wzrostu nierówności ekonomicznych. Na takim rozwiązaniu zyskaliby bowiem nie ci, którzy mają najwięcej dzieci, lecz ci, których potomstwo najlepiej zarabia.

Tymczasem oni najprawdopodobniej i tak sami są już zamożni, gdyż w Polsce klasa społeczna oraz status materialny są w dużej mierze dziedziczone. Zgodnie z raportem OECD pod nazwą „Broken Social Elevator”, gdzie omawiano petryfikację struktury zachodnich społeczeństw, prawie połowa dzieci polskiej kadry kierowniczej również zostaje menedżerami, a 40,0% robotników fizycznych także pracuje fizycznie.

Zatem emerytura alimentacyjna działałaby w Polsce według zasady św. Mateusza, mianowicie: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, także nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”.

Z kolei w przytoczonym już badaniu CBOS zadano również respondentom pytanie o to, jakie działania państwa najbardziej przyczyniłyby się do zwiększenia liczby urodzeń w Polsce. Zdecydowanie najwięcej głosów zyskała opcja „skuteczna pomoc w powrocie do pracy dla matek małych dzieci”, a na drugim miejscu opcja „zwiększenie liczby żłobków i przedszkoli”. Jak zatem widać dla znacznej większości przyszłych matek najważniejsze jest zmniejszenie efektu „baby window”, czyli kary finansowo-zawodowej, jaką ponoszą kobiety po urodzeniu dziecka. Tym samym zrównanie szans przedstawicieli obu płci na rynku pracy przyczyniłoby się do wzrostu wskaźnika dzietności w największym stopniu. A emerytura alimentacyjna w żaden sposób tych szans nie wyrówna i nie przyczyni się do posiadania większej ilości dzieci.

Podsumowując, problemy demograficzne, z którymi musi zmierzyć się Polska, są bardzo poważne. Jedynym ich rozwiązaniem jest obecnie wzrost wskaźnika dzietności i pojawiają się różne pomysły i koncepcje, jak dokonać jego zwiększenia. Zamiast jednak wymyślać różne abstrakcyjne pomysły, jak chociażby ostatni związany z emeryturą alimentacyjną, wystarczyłoby opracować rozwiązania dla rynku pracy, by kobiety nie ponosiły kary finansowo-zawodowej za to tylko, iż zdecydują się na posiadanie potomstwa. Dopóki ten problem nie zniknie, żadne działania nie przyniosą skutku w postaci wzrostu kluczowego dla problemów demograficznych wskaźnika dzietności.