Dodatek solidarnościowy niezbyt popularny

Podziel się z innymi

Dodatek solidarnościowy przestał już praktycznie obowiązywać. Okazuje się jednak, iż nie cieszył się on takim zainteresowaniem jak pierwotnie zakładano. Szacunki mówiły bowiem o liczbie około 500 tysięcy osób, które potencjalnie mogłyby z niego skorzystać. Tymczasem do tej pory do ZUS wpłynęło niespełna 140 tysięcy wniosków o jego przyznanie, a termin końcowy na ich złożenie upłynął 31 sierpnia 2020 roku.

Co można zatem powiedzieć o zainteresowaniu zasiłkiem solidarnościowym?

Otóż sam dodatek solidarnościowy został wprowadzony z inicjatywy Prezydenta RP Andrzeja Dudy jako forma wsparcia dla osób, które epidemia koronawirusa pozbawiła pracy. Sam dodatek obowiązywał w terminie od 1 czerwca do 31 sierpnia 2020 roku.

Na jego realizację przewidziano w budżecie kwotę 1,5 mld zł, tymczasem do tej pory wydatkowano niewiele ponad 300 mln zł i nic nie wskazuje na to, by ta kwota miała znacząco się zwiększyć. Zdaniem ekspertów niższa od zakładanej kwota wykorzystania wynika głównie z tego, iż skutki epidemii okazały się znacznie mniej dotkliwe dla rynku pracy, niż pierwotnie zakładano – nie doszło bowiem do fali zwolnień.

Zgodnie z danymi przekazanymi przez ZUS, który wybrany został na instytucję obsługującą dodatek solidarnościowy, w okresie od 21 czerwca 2020 roku (czyli daty wejścia w życie ustawy z dnia 19 czerwca 2020 roku o dodatku solidarnościowym przyznawanym w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom COVID-19, Dz.U. poz. 1068) do chwili obecnej wpłynęło 139,4 tys. wniosków o wypłatę tegoż świadczenia. Na tej podstawie wypłacono 226.8 tys. świadczeń na łączną kwotę 303 mln zł.

W liczbie wypłaconych świadczeń znajdują się takie, które zostały wypłacone danej osobie za czerwiec, lipiec i sierpień (a więc za maksymalny okres pobierania tego wsparcia), jak i za okresy krótsze, czyli lipiec i sierpień, bądź też za sam sierpień. Osób, których dotyczyła wypłata za 2 lub 3 miesiące było niemalże 100 tys., a około 4 tys. wniosków jest nadal rozpatrywanych bądź też w trakcie postępowania wyjaśniającego.

Jak zauważa Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS, wyjaśnienia prowadzone przez urzędników najczęściej dotyczą sytuacji, gdy pracodawca nie wyrejestrował pracownika z ubezpieczeń i w systemie widziany jest on nadal jako osoba zatrudniona.

Co jednak już można wywnioskować o tej formie wsparcia rynku pracy?

Dotychczasowe statystyki dość jasno ukazują nam, iż mamy dużą rozbieżność pomiędzy faktyczną realizacją ustawy, a szacunkami jakie były w momencie wprowadzania jej w życie. Otóż generalnie przewidywane było, iż z tej formy pomocy skorzysta ok. 500 tys. osób, w tym ponad 300 tys. uprawnionych do zasiłku dla bezrobotnych, a wypłaty pochłoną kwotę 1,49 mld zł.

Rzeczywistość okazała się być jednak znacznie inna. Pomoc w formie dodatku solidarnościowego objęła jedynie 20% z planowanej liczby osób, tym samym koszty ponoszone z Funduszu Pracy również były zdecydowanie niższe.

Z czego wynika znacznie mniejsze zainteresowanie tą formą wsparcia rynku pracy?

Jak zauważa Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan, zdecydowanie mniejsza od zakładanej liczba osób ubiegających się o dodatek solidarnościowy związana była z tym, iż polska gospodarka, jak i rynek pracy, nie zostały tak mocno dotknięte kryzysem związanym z epidemią i koronawirusem, jak się wcześniej spodziewano. Co prawda śledząc dane o bezrobociu widzimy, iż od marca 2020 roku stopa bezrobocia wzrosła, jednak nie jest to wzrost bardzo duży, a fala gwałtownych zwolnień grupowych nie nastąpiła.

Ponadto, na co zwraca uwagę Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, do pracodawców skierowano wiele instrumentów wsparcia finansowego w ramach poszczególnych odsłon tarcz antykryzysowych, jak i też Tarczy Antykryzysowej Polskiego Funduszu Rozwoju. Większość z tych rozwiązań została tak skonstruowana, iż pozyskanie pomocy warunkowane było utrzymaniem poziomu zatrudnienia, co skutecznie powstrzymywało pracodawców przed redukcją miejsc pracy.

Z kolei Arkadiusz Pączka z Pracodawców RP dodaje, iż pomoc dla przedsiębiorców prawdopodobnie ochroniła wiele miejsc pracy, lecz ponadto na małe zainteresowanie dodatkiem solidarnościowym wpływ mogły mieć też i inne elementy, mianowicie:

  • brak aktywnej i szerokiej kampanii informacyjnej na jego temat
  • przyjmowanie wniosków wyłącznie w formie elektronicznej
  • długość okresu wypowiedzenia, która skutecznie mogła zablokować złożenie wniosku o dodatek solidarnościowy w nieprzekraczalnym terminie do 31 sierpnia 2020 roku

Grzegorz Sikora z Forum Związków Zawodowych (FZZ) zwraca też uwagę na fakt, iż część osób, która utraciła zatrudnienie pomiędzy marcem, a czerwcem, po odmrożeniu gospodarki poszła do pracy sezonowej (głównie w branży turystycznej), i tym samym nie składała wniosku o zasiłek solidarnościowy. Jednakże sezon turystyczny niedługo dobiegnie końca i jego pozytywne efekty zaczną wygasać, tym samym spodziewać się należy, iż w październiku oraz listopadzie bezrobocie może rosnąć w szybszym tempie, aniżeli miało to miejsce do tej pory.

Związkowcy z FZZ oczekują w tej sytuacji, iż skoro pieniądze zaplanowane na koszty funkcjonowania tej formy wsparcia nie zostały wykorzystane to rząd zdecyduje się na przedłużenie okresu obowiązywania tego świadczenia. Tym bardziej, iż takie rozwiązanie jest możliwe w oparciu o art. 5 ustawy z dnia 19 czerwca 2020 roku, który stanowi, że dłuższy okres przysługiwania dodatku może być określony przez Radę Ministrów w rozporządzeniu.

Co jeszcze wywnioskować można po zakończeniu okresu obowiązywania dodatku solidarnościowego?

Otóż generalnie, na co zwraca uwagę Arkadiusz Pączka, można powiedzieć, iż nie było to do końca trafione rozwiązania wsparcia dla rynku pracy. Na przyszłość warto się zatem zastanowić nad racjonalnością wprowadzania takich epizodycznych mechanizmów, tym bardziej, iż przepisy przewidywały już świadczenie dla osób tracących pracę, jakim jest zasiłek dla bezrobotnych.

Z kolei Andrzej Radzikowski z OPZZ tłumaczy, iż reprezentowana przez niego organizacja od samego początku wskazywała, iż dodatek solidarnościowy jest typowo wyborczym, mało sensownym rozwiązaniem, a do tego prowadzącym do nierównego traktowania bezrobotnych. Zamiast owego dodatku zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby znowelizowanie przepisów dotyczących zasiłku dla bezrobotnych, poprzez rozszerzenie grupy osób do niego uprawnionych, jak i podwyższenie samej kwoty zasiłku.

Co prawda do września 2020 roku wysokość zasiłku dla osób bezrobotnych wzrasta do poziomu 1.200 zł, jednakże nawet po tej podwyżce nie będzie ono spełniało standardów Międzynarodowej Organizacji Pracy, zgodnie z którymi powinno ono stanowić co najmniej połowę najniższego wynagrodzenia.

Podsumowując, patrząc z perspektywy faktycznego zainteresowania dodatkiem solidarnościowym i zestawiając to z założeniami nietrudno dojść do wniosku, iż ta forma pomocy okazała się być rzeczywiście nietrafiona. Z jednej strony mamy bowiem mniejsze od zakładanego tąpnięcie na rynku pracy, z drugiej jednak druga fala epidemii i koniec prac sezonowych dopiero przed nami. Zatem znaczący wzrost stopy bezrobocia jest całkiem realny w najbliższych miesiącach, tymczasem dodatek solidarnościowy właśnie ukończył swój okres obowiązywania.