Wyższy zasiłek nie tylko dla medyków

Podziel się z innymi

Okazuje się, iż jeśli do zakażenia wirusem SARS-CoV-2 wywołującym chorobę COVID-19 dojdzie w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych, to choroba ta może zostać uznana za chorobę zawodową. I taka sytuacja dotyczy nie tylko lekarzy, lecz również nauczycieli czy też pracowników sklepu.

Z czego wynika taka ewentualność?

Otóż jest to możliwe na podstawie obowiązujących obecnie przepisów, co potwierdza wiceminister rodziny (a do niedawna również pracy), Stanisław Szwed.

Jak zauważa doktor Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, to bardzo dobra wiadomość dla ubezpieczonych, gdyż ochrona takich osób będzie znacznie korzystniejsza w kontekście zasiłków, rent i jednorazowych odszkodowań. Fundamentalne będzie jednak ustalenie, czy do zakażenia doszło poprzez kontakt z najbliższymi czy też w pracy.

I pomimo, iż sama procedura dotycząca stwierdzania zaistnienia choroby zawodowej jest dość złożona, to już korzyści z takiego faktu wynikające są dość znaczne.

Skąd wzięła się możliwość uznania COVID-19 jako choroby zawodowej?

Otóż o taką możliwość walczyło środowisko medyczne. W odpowiedzi na te apele urzędnicy resortu zdrowia stwierdzili, iż nie ma potrzeby w tym celu zmieniać prawa, gdyż COVID-19 jest chorobą zakaźną i jako taka może być traktowana jak schorzenie związane z pracą.

W tym temacie Posłanka Henryka Krzywonos-Strycharska zapytała w swej interpelacji, czy ówczesne Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (obecnie zaś Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej) będzie dążyć do wpisania zakażenia koronawirusem do wykazu chorób zawodowych, by zapewnić ochronę również osobom wykonującym inne zawody na rzecz społeczeństwa, które są w związku ze swoją pracą szczególnie narażone na zachorowanie.

W odpowiedzi na takową interpelację wiceminister Stanisław Szwed odpowiedział, iż nie ma takiej potrzeby, ponieważ obecne przepisy są wystraczające. W celu bowiem oceny, czy dany przypadek stanowi chorobę zawodową, należy ustalić, czy znajduje się on w wykazie chorób zawodowych, a następnie określić związek przyczynowo skutkowy pomiędzy jego powstaniem, a narażeniem zawodowym. A choroby zakaźne (do takich zalicza się COVID-19) znajdują się w tym wykazie.

Zatem w przypadku, gdy zakażenie nastąpiło w związku z wykonywaniem pracy, spełniona jest pierwsza przesłanka (o charakterze przyczynowym) dla uznania takiej choroby za chorobę zawodową. Jednakże towarzyszyć jej powinna druga przesłanka (o charakterze skutkowym), czyli potwierdzenie zmian stanowiących skutek przebytej choroby, które świadczą o trwałym pogorszeniu zdrowia.

Z kolei sam zakres świadczeń z tytułu choroby zawodowej uzależniony będzie od skutków zdrowotnych, jakie spowoduje ona w danym organizmie oraz ich wpływu na zdolność wykonywania pracy.

Jak w praktyce należy zatem rozumieć takie stanowisko resortu rodziny?

Jak zauważa doktor Tomasz Lasocki, z ministerialnej odpowiedzi na interpelację poselską wynika, iż COVID-19 może być uznany za chorobę zawodową nie tylko w przypadku medyków, lecz wręcz wszystkich ubezpieczonych. Koniecznym jest jedynie udowodnienie, iż w pracy występuje narażenie, czyli podleganie czynnikom niebezpiecznym, szkodliwym lub uciążliwym, związanym z wykonywaniem obowiązków zawodowych.

Zatem sytuacja taka dotyczyć może wszystkich zawodów, których przedstawiciele narażeni są na zachorowanie, jak chociażby sprzedawcy w sklepach. Zresztą podobna sytuacja ma miejsce w przypadku innej choroby zawodowej, mianowicie pylicy. Kojarzona jest ona nader często z pracą w górnictwie, tymczasem dość często orzekana była również w przypadku nauczycieli, w związku z pracą przy tablicy z kredą.

I właśnie również nauczyciele mogą stać się dziś beneficjentami stanowiska resortu rodziny. Jeżeli bowiem w szkole pojawi się ognisko koronawirusa, czego konsekwencją będzie choroba pedagoga (przez co stanie się on niezdolny do pracy w związku z wykonywaniem swoich obowiązków), wówczas będzie on mógł ubiegać się o zasiłek chorobowy w wysokości 100%.

Taką właśnie możliwość daje ustawa z dnia 30 października 2002 roku o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych (Dz.U. z 2019 r. poz. 1205), która przewiduje właśnie świadczenie w tej wysokości, jeśli niezdolność do pracy spowodowana została chorobą zawodową. Poza tym, gdyby w wyniku zakażenia doszło do powikłań zdrowotnych, wówczas taka osoba może liczyć na rentę chorobową. A z kolei, gdyby w wyniku zakażenia doszło do zgonu, wówczas rodzina zmarłego może liczyć na rentę rodzinną wypadkową i jednorazowe odszkodowanie z ZUS.

Podobnie uważa też adwokat Paweł Matyja, nie mając wątpliwości, iż przedstawiciele zawodów niemedycznych mogą spokojnie poddać się procedurze uznania COVID-19 za chorobę zawodową. Jak zauważa, sytuacja obecnie jest dynamiczna, a liczba chorych gwałtownie rośnie. To z kolei rodzi konieczność spoglądania na ryzyko zawodowe, jakie w związku z wykonywaniem swych obowiązków podejmują chociażby listonosze, nauczyciele czy kierowcy transportu miejskiego. Przed wybuchem epidemii ryzyko zainfekowania wirusem jakiejkolwiek choroby zakaźnej było u nich niewielkie, lecz obecnie jest już bardzo wysokie.

Czy zatem uznanie COVID-19 za chorobę zawodową będzie dla wszystkich proste?

Otóż generalnie oczywiście nie. Problemem i to poważnym będzie bowiem udowodnienie, iż do zakażenia doszło w miejscu pracy, a nie w domu, na przystanku, na ulicy czy też w sklepie. Dynamika rozwoju choroby jest w przypadku każdego inna. Objawy nie muszą pojawić się od razu, mogą bowiem wystąpić nawet po kilku lub kilkunastu dniach. A do tego dochodzi jeszcze problem z szybkością diagnostyki.

Ponadto, na co zwraca uwagę doktor Tomasz Lascoki, procedura uznania zakażenia koronawirusem za chorobę zawodową jest złożona. Nie wystarcza tutaj bowiem zwykłe zaświadczenie lekarskie, gdyż wymagane jest uruchomienie trzyetapowej procedury zakończonej decyzją o stwierdzeniu choroby zawodowej.

Nie bez znaczenia jest też fakt, iż stosowanie tak szerokiej wykładni może mieć olbrzymi wpływ na ubezpieczenia wypadkowe. W tym przypadku bowiem na poniesienie olbrzymich wydatków musi się szykować nie tylko sam fundusz wypadkowy, lecz przede wszystkim pracodawcy. Bowiem lawinowy przyrost stwierdzonych chorób zawodowych oznaczać będzie dla całych branż radykalny wzrost składek. Tym samym zakładać można, iż pracownicy pozostawieni zostaną z tym problemem sami sobie. Pracodawcy bowiem nie będą zainteresowani w instruowaniu ich o takiej możliwości z uwagi na potencjalny wzrost kosztów.

Podsumowując, zarówno wyższy zasiłek, jak i inne świadczenia, w związku z uznaniem COVID-19 jako choroby zawodowej, dostępny jest nie tylko dla branży medycznej, lecz także dla innych profesji. Problemem jednak pozostanie udowodnienie, iż do zakażenia doszło w miejscu pracy, jak i przejście skomplikowanej procedury zakończonej decyzją o stwierdzeniu choroby zawodowej. Tym niemniej, taka właśnie możliwość istnieje. Czas pokaże na ile i w jakim stopniu skorzystają z niej pracownicy.