Trzecia fala epidemii i jej konsekwencje dla rynku zatrudnienia
Zasadniczo trzecia fala epidemii wywołanej wirusem SARS-CoV-2 powodującym chorobę COVID-19 praktycznie jest już za nami. Można już zatem pokusić się o pierwsze wnioski na temat jej wpływu na gospodarkę i rynek pracy.
Jak zatem obecnie wygląda sytuacja na rynku zatrudnienia?
Okazuje się, iż w styczniu i lutym bieżącego roku zgłoszono najmniej planowanych zwolnień grupowych od początku epidemii. Tymczasem w marcu ich liczba zwiększyła się dwukrotnie. Konkretnie liczba planowanych i zgłoszonych zwolnień grupowych wyniosła:
- w styczniu – 2,5 tys. osób
- w lutym – 3,0 tys. osób
- w marcu – 5,7 tys. osób
Analizując zatem dane za rok bieżący z ubiegłorocznymi w tym względzie dostrzegamy, iż pierwsze dwa miesiące bieżącego roku były lepsze chociażby od czerwcowych (wówczas zgłoszono chęć zwolnienia 3,9 tys. osób) czy też wrześniowych (zgłoszono chęć zwolnienia 3,5 tys. osób), pomimo, iż statystycznie zima jest zwykle trudniejsza na rynku pracy.
Jednak już w marcu mieliśmy do czynienia ze znacznym przyrostem planów redukcji. Pamiętać jednak należy, iż pomimo skokowego wręcz wzrostu planowanych zwolnień, to i tak nie ma mowy o nagłym załamaniu rynku pracy i jakimś trwałym trendzie. Same deklaracje o zwolnieniach nie są jeszcze wiążące i obecnie zostały zrealizowane w około 40%. Stopa bezrobocia spadła w marcu bieżącego roku w porównaniu do lutego 2021 roku o 0,1% i zgodnie z szacunkami resortu rozwoju osiągnęła poziom 6,4%.
Gdzie zatem planowanych zwolnień grupowych jest najwięcej?
Zwolnienia grupowe najbardziej dotykają największe rynki pracy, gdyż najwięcej zakładanych na marzec planów cięć zatrudnienia zgłoszono w województwach mazowieckim i małopolskim, tymczasem biorąc pod uwagę już przeprowadzone redukcje, przoduje Dolny i Górny Śląsk.
Patrząc z kolei z perspektywy przedsiębiorstw, do zwolnień grupowych zgłaszają załogi takie, które są najdłużej dotknięte lockdownem, jak i te, które redukują zatrudnienie w związku z planowanym wcześniej ograniczeniem kosztów.
Jak zauważa Małgorzata Majka-Ciepły z Wydziału Promocji i Komunikacji Społecznej w dolnośląskim urzędzie pracy, w I kwartale bieżącego roku na 560 zwolnionych osób, aż 442 stanowiły pracownicy banków, co stanowiło aż 78,9%. Tymczasem w roku 2020 pracownicy tego sektora stanowili jedynie 25% ogółu zwolnionych. Te zwolnienia są przykładem wcześniej planowanych redukcji celem ograniczenia kosztów.
Druga grupę przedsiębiorstw zwalniających pracowników są takie, które nie są w stanie dłużej przetrwać nieustającego lockdownu. Dominują tutaj przedsiębiorstwa z takich branż, jak: handel detaliczny, gastronomia czy też sprzedaż hurtowa.
Zdaniem Moniki Fedorczuk, eksperta ds. rynku pracy Konfederacji Lewiatan, przedsiębiorstwa zgłaszające akcje przeprowadzenia zwolnień grupowych należą do średnich i dużych. Tymczasem pamiętać należy, iż ich sytuacja finansowa zgodnie z danymi GUS należy raczej do dobrych. Zdarzają się jednak wyjątki, przede wszystkim z branż dotkniętych permanentnym zamknięciem. Poza tym w marcu bieżącego roku skończył się też okres ochronny pierwszej tarczy antykryzysowej, zatem pracodawcy, którzy nie otrzymali już pomocy w ramach kolejnych tarcz, mogli już ograniczać zatrudnienie.
Generalnie jednak w skali całej gospodarki sytuacja na rynku zatrudnienia jest dobra, gdyż w dużym stopniu uratował nas eksport i popyt wewnętrzny. Gospodarka naszego kraju znalazła swoje nisze i dostosowała się do obecnej sytuacji.
Co jeszcze wynika z danych o zwolnieniach grupowych za I kwartał bieżącego roku?
Dane o dobrej kondycji rynku potwierdzają też urzędnicy z województw, w których zwolnienia grupowe utrzymują się na poziomie minimalnym. Jak dostrzega Marek Kuna, rzecznik wojewódzkiego urzędu pracy w Lublinie, co prawda nie wszyscy, którzy liczyli na pomoc rządową, zmieścili się w nowych kryteriach jej przyznawania, tym niemniej nie widać, by zwolnienia jakoś gwałtownie przyspieszały, a wręcz przeciwnie – pojawiają się nowe oferty pracy.
Jednocześnie obcokrajowcy podczas trwania trzeciej fali epidemii nie opuścili już Polski, co pozwala stwierdzić, iż polski rynek pracy jest chłonny. Nawet bowiem w czasach przed epidemią stopa bezrobocia w okresie zimowym rosła niejednokrotnie dynamiczniej niż w roku obecnym.
Z kolei Wojciech Okupski, wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Szczecinie, dostrzega, iż wizja końca epidemii pojawiająca się już na horyzoncie ma obecnie odzwierciedlenie w nastrojach biznesowych. Nawet bowiem ci najmocniej poszkodowani przedsiębiorcy z nadzieją oczekują już na lepsze czasy.
Z drugiej strony niestety trudno jeszcze obecnie jednoznacznie prognozować, kiedy konkretnie owe lepsze czasy nadejdą i czy ci, którzy „ciągną już resztkami sił” dotrwają, utrzymując zatrudnienie.
Zdaniem Moniki Fedorczuk są przesłanki świadczące o tym, iż sytuacja się polepsza. To chociażby rosnąca liczba zaszczepionych i malejąca liczba zakażeń, co ma wpływ na duże nadzieje na luzowanie obostrzeń. Jednak cały czas niepewność jest zbyt duża, by pokusić się o konkretne przewidywania.
Podsumowując, trzecia fale epidemii nie wpłynęła na rynek zatrudnienia aż tak mocno. Wprawdzie w marcu bieżącego roku liczba zaplanowanych zwolnień grupowych znacznie się zwiększyła, tym niemniej generalnie sytuacja na rynku pracy jest dobra. Gospodarka Polski bowiem przystosowała się do obecnych wymagań, z nadzieją oczekując na poluzowanie obostrzeń już w niezbyt dalekiej perspektywie.
Ekspert Łukasz swoje wieloletnie doświadczenie na rynku pracy postanowił przekazać także na naszym blogu. Jego artykuły dotyczą aktualnych zmian gospodarczych a także tych na rynku pracy. Z chęcia udzieli porad pracodawcą, którzy prężnie rozwijają swoje firmy.