Odwrót od etatu na rzecz samozatrudnienia i śmieciówek

Podziel się z innymi

Ostatni rok w polskiej gospodarce charakteryzował się znacznym odwrotem od umowy na etacie na rzecz samozatrudnienia i umów cywilnoprawnych. Przybyło bowiem około 100 tysięcy osób z własną działalnością gospodarczą oraz kolejne 100 tysięcy na umowach cywilnoprawnych.

Jakie dokładne dane dotyczą wzrostu popularności innych form zatrudnienia, kosztem etatu?

W roku 2018 wzrost liczby samozatrudnionych wyniósł 8,3%. I co ciekawe, również o ponad 8% wzrosła liczba pracujących na umowach zlecenia lub o dzieło. Jeżeli chodzi o samozatrudnienie, to nie jest to żaden przypadek, gdyż tendencja wzrostowa utrzymuje się już od kilku lat. Tym niemniej wzrost liczby osób z ostatniego roku był niemalże dwukrotnie wyższy, jak w latach poprzednich.

Zdaniem Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców Polskich, taki trend wynika raczej z samodzielnej decyzji samych osób zarobkujących. Na rynku bowiem trudno pozyskać dobrego pracownika i presja rośnie nie tylko na płace, ale i na formę zatrudnienia. Pracownikowi zdecydowanie łatwiej wynegocjować dobre warunki na umowie o pracę, w tym i tej na czas nieokreślony. Jednakże zatrudnienie nieetatowe daje większą elastyczność i pozwala oszczędzać na daninach publiczno-prawnych. I najprawdopodobniej to są elementy decydujące o znacznym przyroście samozatrudnionych.

Należy też pamiętać, iż jeszcze kilka lat temu zatrudnienie w formie samozatrudnienia czy też na umowach zlecenia lub o dzieło traktowane było jako gorsza forma zarobkowania. Stąd też przyjęła się potoczna nazwa umów „śmieciowych”. Takie ich postrzeganie wynikało przede wszystkim z tego, iż zatrudnieni w ten sposób nie są objęci kodeksem pracy, a więc pracują bez prawa do urlopu, nie mają okresu wypowiedzenia, odpraw, dodatkowo płatnych nadgodzin czy też zasiłku macierzyńskiego.

Dlaczego zatem śmieciówki i samozatrudnienie zaczęły być kiedyś popularne?

Cóż, nade wszystko są to rozwiązania korzystane dla pracodawców. I część z nich, szczególnie w dobie trwającego wówczas wysokiego bezrobocia, wręcz wymuszała na swych pracownikach zawieranie tych śmieciówek zamiast umów o pracę. Jeszcze w roku 2017 według danych GUS niemalże 13 % zarobkujących na własny rachunek chciałoby mieć umowę o pracę.

Wskaźnik ten był jeszcze wyższy, gdy weźmiemy pod uwagę inne czynniki, a mianowicie:

  • 26% samozatrudnionych, związanych z jednym klientem pragnęło mieć umowę o pracę
  • Niemalże 31% wykonujących pracę biurową na samozatrudnieniu lub umowie zlecenia pragnęło mieć umowę o pracę
  • Niemalże 22% wykonujących proste prace pragnęło mieć umowę o pracę

Taka sytuacja wynikała z tego, iż w tych grupach najczęstsze było wymuszanie samozatrudnienia bądź pójścia na śmieciówki.

Co zatem zmieniło się obecnie?

Otóż przede wszystkim diametralnej zmianie uległa sytuacja na rynku pracy. Obecnie bezrobocie utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie (5,2% w grudniu 2019 r.), a pracodawcy mają duże problemy ze znalezieniem pracowników.

Jednocześnie też zmniejszyły się oszczędności na kosztach pracy z powodu śmieciówek. Uszczelniono bowiem oskładkowanie zleceń i wprowadzono minimalną stawkę godzinową. Zatem trudno dziś twierdzić, iż wzrost niepracowniczych form zatrudnienia jest wynikiem nacisku ze strony pracodawców.

Należy też pamiętać o wprowadzeniu w ostatnim czasie zachęt dla prowadzenia własnej działalności gospodarczej, w tym preferencji składkowych (mały ZUS i mały ZUS plus), jak i możliwości opodatkowania w formie podatku liniowego.

Co też ważne, to fakt, iż obecnie zaufanie do systemu ubezpieczeń społecznych nie jest duże. Zatem trudno się dziwić, iż część zatrudnionych woli dostać więcej pieniędzy do ręki, aniżeli odkładać w formie składek. Stąd też podejmują decyzje o pracy w innej formie, aniżeli etat.

Co jeszcze ma wpływ na rosnącą popularność innych form zatrudnienia, kosztem etatu?

Nie bez znaczenia jest też to, iż samozatrudnienie wybierają specjaliści lub fachowcy, którym opłaca się nawiązywać współpracę z wieloma podmiotami. Dla nich po prostu jest to bardzo atrakcyjne.

Kolejna sprawa, to młode pokolenie, zwane pokoleniem Millenialsów. Otóż te młode osoby przywiązują znacznie większą wagę do elastycznych warunków pracy, a tego praca na etacie im nie gwarantuje.

Trochę inne spojrzenie na tę kwestię prezentują z kolei związkowcy. Zdaniem Grzegorza Sikory, dyrektora ds. komunikacji w Forum Związków Zawodowych, w sprawie podstaw zatrudnienia ważna jest rola nie tylko pracodawcy, ale i państwa. Nie wszyscy bowiem są beneficjentami transferów społecznych uruchomionych przez rząd. I ci, którzy z nich nie korzystają płacą podatki, a jednocześnie dostrzegają, iż na tym nie zyskują, bo nie poprawia się jakość usług publicznych (w tym usług medycznych), a system ubezpieczenia społecznego jest daleki od ideału.

I takie osoby, nie ufając prowadzonej przez państwo polityce socjalnej (a wręcz uważając ją za niesprawiedliwą), starają się same zadbać o swoje bezpieczeństwo finansowe. Zdaniem Grzegorz Sikory taka ucieczka w niestandardowe formy zatrudnienia jest wyrazem protestu wobec prowadzonej przez państwo selektywnej polityki społecznej, która dzieli obywateli na dwie kategorie:

  • tych, którzy korzystają z transferów socjalnych w całości
  • tych, którzy w ogóle nie są odbiorcami transferów społecznych

Jakie zatem rysują się dalsze perspektywy przed samozatrudnieniem i umowami śmieciowymi?

Otóż ograniczenie śmieciowego zatrudnienia było jednym z najważniejszych postulatów większości ugrupowań politycznych na przestrzeni ostatnich lat, w tym i obecnie sprawującego władzę. Jednak teraz przyrosty tych form zatrudnienia nie są już tak jednoznaczne w ocenie. Jest to bowiem z jednej strony forma omijania zatrudnienia pracowniczego, jednakże już z drugiej strony – znaczna część osób właśnie w ten sposób pragnie zarobkować.

Należy tu jednak zważyć, iż tego typu zatrudnienie powoduje mniejsze wpływy do ZUS i pogarsza jego i tak już nienadzwyczajną kondycję finansową. Stąd też, szczególnie związkowcy, opowiadają się za postulatem od lat już przedstawianym, mianowicie wprowadzeniem domniemania stosunku pracy. Miałoby to polegać na tym, iż jeśli zatrudnienie spełnia warunki określone w art. 22 kodeksu pracy (czyli praca jest świadczona osobiście, pod kierownictwem zatrudniającego, w miejscu i czasie przez niego wskazanym), to zatrudnionego łączy z przedsiębiorstwem etat, a nie na przykład umowa zlecenia. I w tym przypadku samo zawarcie umowy o pracę miałaby prawo wymuszać na pracodawcy Państwowa Inspekcja Pracy. Co istotne, właśnie w tym miesiącu wpłynęło do Rady Dialogu Społecznego pismo z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z wnioskiem o przeprowadzenie dyskusji w tym temacie.

Podsumowując, wzrost samozatrudnienia, jak umów zlecenia i o dzieło, zapewne nie wynika już z tego, iż pracodawcy wymuszają to na swych pracownikach. Po prostu nie pozwala na to obecna sytuacja na rynku pracy. Zatem założyć należy, iż takich form zarobkowania wymagają po prostu pracujący. Pytaniem otwartym pozostaje zatem kwestia, czy powinno się rozważać kwestie urzędowego przymuszania pracowników do przechodzenia na etat. Czy może jednak nie warto byłoby zastanowić się nad tym, dlaczego te osoby chcą tak zarabiać. Być może wówczas znalazło by się inne rozwiązanie, korzystne dla wszystkich stron rynku pracy.