Epidemia spowodowała renesans umów cywilnoprawnych

Podziel się z innymi

Panujący w Polsce już od kilku miesięcy stan epidemii spowodował renesans umów cywilnoprawnych. Zarówno bowiem pogorszenie sytuacji finansowej, jak i formy rządowego wsparcia antykryzysowego, faworyzują zatrudnienie na umowach cywilnoprawnych. Sprzyjają temu przeprowadzone wcześniej zmiany prawa.

Co zatem dalej z umowami cywilnoprawnymi?

Otóż w czasach niepewności gospodarczej, z jakimi mamy do czynienia obecnie, pracodawcy chętniej sięgają po umowy cywilnoprawne, które można w razie potrzeby szybciej i łatwiej wypowiedzieć. Ponadto, osoby zatrudnione właśnie na umowach cywilnoprawnych, mogły liczyć na dość hojne wsparcie ze strony państwa, jak chociażby:

  • postojowe
  • zwolnienie ze składek ZUS
  • bezzwrotne pożyczki

Takie ukierunkowanie rządowej pomocy wręcz zachęcało do podejmowania zatrudnienia na podstawie umów cywilnoprawnych, a nie na etacie. Jak zauważa Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ, można było wręcz odnieść wrażenie, iż tylko nierozumni wybierają umowy na etacie i opłacają tam jeszcze wyższe składki.

Generalnie, jak stwierdza profesor Ryszard Szarfenberg z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu warszawskiego, specjalizujący się w polityce społecznej, umowy śmieciowe stały się coraz mniej śmieciowe. Sprzyjały temu również uprzednio wprowadzane zmiany w prawie, jak wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej czy też mały ZUS.

Wzrost ilości zawieranych umów cywilnoprawych nie jest tylko i wyłącznie efektem epidemii, gdyż przybywało ich już przed jej wybuchem. W roku 2018 wyłącznie na umowie zlecenia lub umowie o dzieło pracowało 1,3 mln osób, co było wzrostem o ponad 8% w stosunku do roku poprzedniego. O takim samym wzroście możemy też mówić w kontekście samozatrudnionych.

Czego zatem można oczekiwać w najbliższym czasie w kontekście popularnych śmieciówek?

Okres dobrej koniunktury i braku rąk do pracy, jaki do niedawna panował jeszcze w polskiej gospodarce, charakteryzuje się lepszymi warunkami zatrudnienia. Jednak epidemia i kryzys gospodarczy przez nią wywołany te proporcje zmieni. Rośnie bowiem, na co zwraca uwagę Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, ryzyko działalności gospodarczej, między innymi wskutek braku ciągłości zleceń. A niepewna przyszłość wymusza na przedsiębiorcach poszukiwanie bardziej elastycznych form zatrudnienia, aniżeli umowa o pracę.

Takie zdarzenia obejmują zwłaszcza małych przedsiębiorców i branży usługowej, gdzie mamy do czynienia z wyższym udziałem kosztów pracy i większymi problemami z zapewnieniem ciągłości działania. Podczas kryzysu gospodarczego przedsiębiorcy nie będą wybierać zatrudniania na etacie, które w polskich realiach jest dość sztywne i znacznie trudniej go wypowiedzieć w porównaniu z kontraktami cywilnoprawnymi.

Przyczyną do lepszego postrzegania niepracowniczych form zatrudnienia była też rządowa pomoc w postaci tarcz antykryzysowych. Tutaj bowiem wyraźnie zyskali zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych i ci z własną działalnością gospodarczą, w porównaniu do pracowników etatowych. Osoby na kontraktach cywilnoprawnych miały bowiem prawo do trzykrotnego świadczenia postojowego (łącznie 6.240 zł). Ponadto samozatrudnieni mogli otrzymać bezzwrotną pożyczkę w kwocie 5.000 zł oraz 3-miesięczne zwolnienie ze składek ZUS. Globalnie zatem niektóre osoby mogły liczyć na wymierną pomoc w łącznej kwocie około 15.000 zł.

Pracownicy etatowi z kolei takich przywilejów nie otrzymali. Pracodawca co prawda mógł pobierać dopłaty do ich pensji, by zachować ich miejsca pracy, jednakże przysługuję one również samozatrudnionym i zleceniobiorcom. Ponadto, takie dofinansowanie najczęściej wiązało się z obniżeniem wymiaru czasu pracy i wynagrodzenia, więc tak naprawdę „etatowcy” wręcz współfinansują ze swym pracodawcą skutki kryzysu, I to bez gwarancji, iż po zakończeniu dopłat zachowają swe etaty.

Ponadto tarcza antykryzysowa 4.0 (czyli ustawa z dnia 19 czerwca 2020 roku o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19 oraz o uproszczonym postępowaniu o zatwierdzenie układu w związku z wystąpieniem COVID-19, Dz.U. poz. 1086) wprowadziła dla pracowników etatowych kolejne ograniczenia, jak limity odpraw i umożliwiła ograniczanie świadczeń socjalnych.

Jak zauważa profesor Ryszard Szarfenberg, takie działania ustawodawcy można dość logicznie uzasadnić. Osobom zatrudnionym na umowach cywilnoprawnych nie przysługuje bowiem ochrona jak na etacie (przykładowo okres wypowiedzenia), stąd też takie umowy można szybko rozwiązać, co powoduje utratę źródła dochodów. Stąd też tacza przewidywała dla nich specjalne świadczenia. Jednakże wrażenie pozostało, iż kontrakty to zwykła, równoprawna forma zatrudnienia.

Jakie jeszcze efekty wywołać mogą kolejne rozwiązania zawarte w tarczach antykryzysowych?

Otóż mogą one spowodować, iż coraz częściej będzie dochodziło do zatrudnienia na część etatu. Jeżeli bowiem okaże się, iż w okresie pobierania dopłat do pensji pracownicy z obniżonym czasem pracy radzili sobie dobrze z wykonywaniem swych obowiązków, wówczas niepełne etaty pozostać mogą na dłużej. A trudna sytuacja na rynku pracy może powodować zgodę pracowników na takie cięcia.

Jak z kolei zauważa Andrzej Radzikowski, zdaniem związkowców specustawa i rozwiązania zawarte w tarczach antykryzysowych ewidentnie zachęcają do zatrudnienia nieetatowego.

Takie twierdzenie znajduje też pewne uzasadnienie we wcześniejszych, jeszcze sprzed epidemii, działaniach ustawodawcy. Takim dobrym przykładem jest w tym przypadku wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej dla samozatrudnionych i zleceniobiorców. Spowodowało to bowiem, poza ochroną pracujących na takich kontraktach, usankcjonowanie umów cywilnoprawnych jako zwykłych, dozwolonych form zatrudnienia. I duża liczba pracodawców powołuje się właśnie na to, gdy przykładowo Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) rekomenduje im po przeprowadzonej kontroli zastąpienie zleceń etatami. Znajduje to odzwierciedlenie w statystykach działania PIP, odnośnie ilości osób, które otrzymały umowę o pracę w miejsce cywilnoprawnej, na skutek interwencji:

  • w 2014 roku – 7.500 osób
  • w 2018 roku – 5.600 osób
  • w 2019 roku – 3.800 osób

Zresztą, regulacji zrównujących umowy cywilnoprawne z umowami o pracę jest więcej. Chodzi też tutaj o tak zwany mały ZUS, dzięki któremu mikroprzedsiębiorcy oszczędzają na składkach. Jak zauważa Andrzej Radzikowski, obecny rząd, uważając się za propracowniczy, w praktyce jednak czyni dużo, by obniżyć wpływy do systemu ubezpieczeń społecznych. A po latach promowania niestandardowych form zarobkowania i oskładkowania nie będzie wystraczającej ilości środków na wypłatę świadczeń. Pracownikom z kolei odmawia się emerytur stażowych, choć oni akurat składki odprowadzali rzetelnie.

Jak zatem ewoluować będą kontrakty cywilnoprawne?

Jak zauważa profesor Ryszard Szarfenberg, kontrakty cywilnoprawne nie zawsze traktowane są i oceniane jako gorsza forma zarobkowania, niż etat. Szczególnie młodzi ludzie akceptują je, postrzegając jako zwykły element rynku pracy. Nie od dziś przecież mówi się o tym, iż pracownik winien być elastyczny, na co osoby zatrudnione po prostu się godzą i traktują te formy zatrudnienia jako oznakę owej elastyczności. Coraz powszechniejszym trendem jest też łączenie etatu z dodatkowymi zleceniami czy też niewielką działalnością gospodarczą.

Podsumowując, umowy cywilnoprawne mają się dobrze i wręcz się rozwijają. W dobie kryzysu mogą za to stać się nieocenionym wsparciem dla całego rynku pracy. Z kolei szumne zapowiedzi kolejnych rządzących o likwidacji umów śmieciowych, należy traktować jako element kampanii wyborczej, który niekoniecznie będzie zrealizowany. Kontrakty cywilnoprawne stały się bowiem ważnym i cenionym elementem rynku i polskiej rzeczywistości gospodarczej.