Wpływ epidemii na gospodarkę i rynek pracy

Podziel się z innymi

Generalnie druga fala epidemii będzie miała mniejszy wpływ na funkcjonowanie rynku i stan gospodarki. Okazuje się bowiem, iż jako społeczeństwo nauczyliśmy się funkcjonować w nowych warunkach. Poniżej uwagi i spostrzeżenia na ten temat, jakie ma Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów.

Co obecnie można powiedzieć o stanie polskiej gospodarki?

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował właśnie dane gospodarcze za III kwartał 2020 roku. Wynika z nich, iż choć wartość Produktu Krajowego Brutto (PKB) spadła na koniec tegoż kwartału o 1,5% w porównaniu z rokiem ubiegłym, to jednocześnie wzrosła aż o 7,9% w porównaniu z II kwartałem bieżącego roku. A to oznacza, iż gospodarka Polski odrobiła w poprzednim kwartale ponad ¾ tego, co straciła w II kwartale 2020 roku.

Porównując się z kolei z innymi krajami europejskimi widzimy, iż mieliśmy płytsze załamanie na początku epidemii, ale też i słabsze odbicie później. Być może ważną kwestię odgrywać tutaj będzie specyfika poszczególnych krajów, gdzie przykładowo na południu Europy ludzie szybciej powracali do kawiarni i restauracji po zniesieniu lockdownu. Tym niemniej per saldo polska gospodarka poradziła sobie lepiej aniżeli większość krajów Starego Kontynentu.

Pozytywnym objawem dla naszej gospodarki była konsumpcja prywatna. W III kwartale była ona już nawet na lekkim plusie biorąc pod uwagę dane rok do roku, rosnąc o 0,4%. Poza tym znaczący był też eksport netto, którego wartość wzrosła w tym samym zakresie czasowym o 1,7%. Z kolei słabo wyglądały inwestycje, których wartość była aż o 9% niższa niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.

Co wynika z danych dotyczących eksportu i jego wzrostu?

Generalnie widać, iż eksport jest w naszym kraju w trendzie wzrostowym. Oprócz tego, że ma to pozytywny wpływ na dobry wynik w handlu zagranicznym, to jeszcze stymuluje on dobrą kondycję polskiego przemysłu. O ile bowiem w II kwartale bieżącego roku kryzys uderzył w eksport (wprowadzone obostrzenia czy też pozrywane łańcuchy dostaw), o tyle w III kwartale, gdy warunki były bliskie normalnym, przedsiębiorstwa przemysłowe powróciły do poprzedniej aktywności, co też miało wpływ na wynik PKB.

Siłą polskiego eksportu jest dobra relacja jakości do ceny, co pokazuje, iż tę część pracy domowej polska gospodarka odrobiła dobrze. W roku 2008, gdy wybuchał kryzys finansowy, Polska miała duży deficyt na rachunku obrotów bieżących, którego najistotniejszą częścią składową jest bilans handlowy. Wówczas saldo wynosiło -7% PKB. Dziś natomiast mamy nadwyżkę, zatem przez te lata struktura polskiej gospodarki zmieniła się na tyle, iż obecnie więcej sprzedajemy za granicę niż tam kupujemy.

Ważnym powodem takiego przestawienia się polskiej gospodarki, częstokroć niedocenianym przez wielu analityków, jest przystąpienie Polski do Unii Europejskiej (UE), czyli mówiąc kolokwialnie klubu wiarygodnych państw. Znalezienie się bowiem w UE oznaczało odpowiednio wysoki poziom wiarygodności dla inwestorów, a to z kolei przełożyło się na gigantyczny wręcz skok zagranicznych inwestycji bezpośrednich. Zatem wejście Polski do UE było mocnym pozytywnym impulsem dla gospodarki.

Odnosząc się z kolei do eksportu, zwykle myśli się w tym kontekście o sprzedaży towarów za granicę. Tymczasem należy zwrócić uwagę na to jaką potęgą jesteśmy, gdy spojrzymy na eksport usług, chociażby transportowych. Polscy przewoźnicy bowiem podbili wręcz Europę, co nie byłoby możliwe, gdybyśmy nie korzystali z jednolitego rynku i swobody przepływu towarów i usług. Na marginesie należy tutaj tylko dodać, iż najnowsza unijna dyrektywa o pracownikach delegowanych stoi w sprzeczności z ideą swobodnego przepływu usług.

A co wiadomo o tak znaczącym przyroście konsumpcji w III kwartale bieżącego roku?

Otóż generalnie złożyło się na nią kilka czynników. Po II kwartale, gdzie mieliśmy do czynienia z całkowitym zamrożeniem gospodarki i strachem, gdyż nie wiedzieliśmy z czym mamy do czynienia w kontekście wirusa, nadszedł III kwartał, gdy społeczeństwo poczuło się już znacznie pewniej. Nastroje zdecydowanie się poprawiły, a zapowiadana druga fala epidemii nie jawiła się już jako Armagedon.

To przełożyło się na większą skłonność do konsumpcji, a dodatkowo był jeszcze popyt odłożony, czyli wzmożone zakupy po otwarciu gospodarki już pod koniec II kwartału 2020 roku. Zauważalnym zjawiskiem jest też profil tej konsumpcji, gdyż popyt na niektóre towary i usługi zmalał, a na inne wzrósł. Rozpoczęła się już transformacja popytowa.

Aby ją dostrzec, warto posłużyć się przykładem. Mamy więc do czynienia z ojcem kilku dzieci, gdzie dwoje uczęszcza do szkoły, gdzie nauka prowadzona jest zdalnie. Poza tym również i sam ojciec tych dzieci pracuje zdalnie. Tym samym sytuacja taka oznacza, iż potrzebne są w takim domu minimum 3 komputery i dostęp do szybkiego Internetu. Poza tym przydałyby się też meble pomocne w nauce i pracy zdalnej. I to są dodatkowe wydatki na dobra trwałego użytku i na usługę, jaką jest dostęp do Internetu. Nietrudno zauważyć, iż przed wybuchem epidemii takich wydatków nie trzeba byłoby ponosić, gdyż nie był to towar pierwszej potrzeby.

A jaki wpływ na gospodarkę i jej wyniki może mieć ta transformacja potrzeb popytowych w przyszłości?

Zapewne wymusi ona dostosowanie rynku w zakresie podaży towarów i usług. Przykładowo, według niektórych analiz branża lotnicza po pierwszej fali epidemii powróciła do 75% swoich obrotów sprzed COVID-19. Taka sytuacja jest zapewne efektem ograniczenia ilości podróży służbowych, gdyż jak się okazuje, wiele spotkań, które kiedyś odbywały się osobiście, można przeprowadzić na odległość. Tym samym oszczędza się czas i pieniądze.

Generalnie epidemia wywarła już trwały wpływ na to, jak będziemy pracować. To z kolei może mieć przełożenie chociażby na rynek nieruchomości komercyjnych. Jednakże zawsze zanikanie popytu na dany towar i usługę powoduje jego powstanie na inny towar czy też usługę. Jeżeli przykładowo rzadziej będziemy chodzić do sklepu i częściej kupować poprzez Internet, to wymusi na branży handlowej dodatkowe inwestycje w logistykę.

Ostatecznie zaś będzie zapewne tak, iż w okresie najbliższych 2-3 lat, nim ta transformacja popytu się dokona i gospodarka przestawi się na inne tory, pewne moce produkcyjne, zbudowane w poprzednich dekadach, okażą się być niewykorzystane. Tym niemniej ucieczki przed tym zjawiskiem nie ma, a epidemia przyczyni się do sporej transformacji popytowej.

Co zatem może być groźne dla rynku pracy i jakich działań ze strony sektora publicznego należy oczekiwać?

Oczekiwać należy, iż poza zmianą struktury popytu nastąpi też jego spadek. Głównym powodem takiego stanu rzeczy będzie mniejsza skłonność do wydawania pieniędzy, a większa do ich oszczędzania. Według różnych prognoz stopa oszczędności w obecnym roku wyraźnie wzrośnie i dopiero w latach następnych zacznie stopniowo się obniżać, chociaż może pozostać na poziomie wyższym, aniżeli przed epidemią.

Tymczasem, jeśli gospodarstwa domowe będą bardzo oszczędzać i hamować konsumpcję, a jednocześnie przedsiębiorcy będą wstrzymywać się z inwestycjami, to powstanie całkiem poważny problem. I wówczas w to miejsce powinien wkroczyć sektor publiczny, stymulując inwestycje publiczne.

Obecnie należałoby poszukiwać takich inwestycji, które można szybko zrealizować, co podtrzymałoby koniunkturę gospodarczą. Jednakże w dłuższej perspektywie inwestycje sektora publicznego powinny być mocno przemyślane i zależne od tego, czy struktura gospodarki będzie się zmieniać i czy zmiany następować będą w pożądanym kierunku.

Zdecydowanie najlepsze byłyby wówczas projekty podnoszące poziom cyfryzacji gospodarki czy też czyniące ją bardziej ekologiczną. Jednakże odnośnie konkretów wymagane byłoby określenie i przyjęcie, a następnie zrealizowanie jednej spójnej strategii.

Co może być głównym problemem przy opracowywaniu i wdrażaniu strategii wsparcia gospodarki przez sektor publiczny?

Generalnie transformacje każdej gospodarki można przyspieszyć, a pozycja rządu jest w tym zakresie bardzo ważna. Należy jednakże pamiętać, iż to sektor prywatny odgrywa w gospodarce rolę najważniejszą, a publiczny może tylko pewne procesy wspomagać. Zatem wprowadzane przez sektor publiczny rozwiązania nie mogą mieć charakteru antyrynkowego, stąd też inwestycje prowadzone przez ten sektor powinny wspierać transformację, a nie ją tylko definiować.

Sektor publiczny przy planowaniu swej strategii działania powinien też pamiętać o sporych ograniczeniach, jakie napotyka i posiada. Pierwsze ograniczenie dotyczy tego, czy rodzime przedsiębiorstwa będą w stanie udźwignąć projekty, które przyjmą do realizacji. Po drugie zaś, istnieje bariera administracji publicznej, gdyż projektowanie długoterminowych strategii jest dla niej zawsze dużym wyzwaniem.

Generalnie sektor publiczny powinien wycofać się z tych obszarów, w których nie jest w stanie zrobić czegoś dobrze ze względu na brak środków lub niewystarczającą wiedzę.

Czego zatem powinniśmy oczekiwać w gospodarce w IV kwartale 2020 roku?

Zasadniczo druga fala epidemii będzie miała mniejszy wpływ na gospodarkę, aniżeli ta pierwsza wiosenna. Wpływ na to mają mniejsze ograniczenia i obostrzenia, od tych które były wiosną, jak i to, że nauczyliśmy się lepiej funkcjonować w nowych warunkach. Poza tym uruchomiona została kolejna odsłona tarczy antykryzysowej, więc jeśli uda się skutecznie zahibernować gospodarkę i rynek pracy, to spadek PKB nie powinien być tak dotkliwy, jak w II kwartale bieżącego roku.

Nie wiemy jednak co wydarzy się w dalszej perspektywie, czyli w I kwartale 2021 roku, na ile uda się zdusić obecną falę epidemii i czy czeka nas kolejna. Z jednej strony docierają do nas pozytywne informacje o pracach nad szczepionką i jej zatwierdzaniu przez odpowiedzialne za to agencje ds. leków, a z drugiej zaszczepienie odpowiednio dużej populacji społeczeństwa, by uzyskać społeczną odporność, musi potrwać.

Wiadomo też, iż zimowe ferie szkolne będą mocno ograniczone, co zapewne też przełoży się na pogorszenie nastrojów i spadek konsumpcji. Poza tym otwartym pozostaje pytanie czy, a jeśli to tak, to jak głęboki, będzie wpływ drugiej fali epidemii na model konsumpcji i czy doprowadzi to do jakichś strukturalnych zmian w gospodarce.

Podsumowując, epidemia wywarła i wywiera wpływ na całą gospodarkę. Dotyka przeróżnych jej dziedzin i zapewne też na stałe odciśnie swe piętno na dokonujących się na naszych oczach zmianach w strukturze popytu. To z kolei rzutować będzie na przystosowywanie się gospodarki i znaczne zmiany jej struktury. Wprawdzie zmiany PKB wywołane epidemią nie będą aż tak duże jak pierwotnie zakładano, tym niemniej przestawienie gospodarki na inne tory, spowodowane zmianami struktury popytu, trwać będzie zapewne przez najbliższych kilka lat. Zatem trudno dziś jednoznacznie ocenić w jakim kierunku zmiany podążą i jak wyglądać będzie polska gospodarka za przykładowych lat 5.