Pracownicy nie składają pozwów do sądów

Podziel się z innymi

Od kilku lat obserwuje się coraz mniejszą ilość złożonych do sądów pracy pozwów odnośnie wypowiedzeń czy dyscyplinarek. Wśród powodów tego spadku zapewne nie figuruje zmniejszenie się ilości sytuacji spornych, lecz głównie chodzi o to, że zatrudnieni nie chcą latami oczekiwać na wyroki, co niestety od lat ma miejsce.

Jak wygląda statystyka pozwów i jakie są główne powody sporów?

W roku 2021 zmniejszyła się liczba pozwów z zakresu prawa pracy o 16% w porównaniu z rokiem 2020 i aż o 70% w porównaniu z rokiem 2014. Wynika z tego, że jest coraz mniej pracowników, którzy skarżą się m.in. na zwolnienia z pracy. Do sądów rejonowych w roku 2021 wpłynęło 4,9 tys. spraw dotyczących wypowiedzeń umów o pracę i stanowiło to spadek w stosunku do roku 2020 o 30%, a do roku 2017 aż o 50%. W sądach ubywa także postępowań z zakresu zwolnień dyscyplinarnych, bowiem w 2021 roku wszczęto ich 3,6 tys., co stanowiło spadek w stosunku do roku 2020 i do roku 2014 o 18%.

Spadki ubiegłoroczne tłumaczyć można tym, że z kolei w roku 2020 liczba pozwów z zakresu zwolnień wzrosła, co było efektem pandemii, kiedy po chwilowym zawirowaniu przywrócony został poprzedni trend spadkowy. Natomiast analizując to zagadnienie w dłuższej perspektywie czasu widoczny jest zdecydowany spadek ilości spraw odnośnie dochodzenia przez zwalnianych pracowników swych roszczeń przed sądem, a głównym powodem takiego stanu rzeczy jest zniechęcenie spowodowane wydłużającym się czasem prowadzenia przez sądy postępowań oraz korzystna sytuacja na rynku pracy, bowiem stosunkowo szybko można znaleźć nowe miejsce pracy zamiast spierać się przez długi czas ze swym byłym pracodawcą.

Jaka jest opinia ekspertów w sprawie zmniejszenia się ilości spraw, które trafiają do sądów pracy?

Eksperci uważają, że pracownicy rezygnują ze składania pozwów do sądu po zadaniu sobie pytania o sens prowadzenia sporu, często przez wiele lat, angażując do tego prawnika, a także ponosząc dodatkowe koszty osobistego stawiennictwa sądowego, kiedy ewentualne odszkodowanie wynosić może maksymalnie kwotę trzech pensji. Taką opinię wyraziła dr Magdalena Zwolińska, adwokat i partner w kancelarii NGL Legal i dodaje, że w roku ubiegłym sprawy procesowe w sądach rejonowych odnośnie prawa pracy trwały średnio ponad 12 miesięcy, czyli o blisko 6 miesięcy dłużej niż w roku 2014. Co prawda w pierwszym kwartale 2022 roku wskaźnik spadł nieco poniżej 12 miesięcy, lecz nie wiadomo, czy trend ten się zachowa, a swoją drogą, to nadal jest zdecydowanie za długo.

Ponad rok trwało ponad 8% wszystkich spraw, natomiast ponad trzy lata trwało blisko 1,5%, lecz było aż 125 spraw, które trwały powyżej 8 lat. Statystyki te zatem dają jasną odpowiedź w przypadku rozważania czy założyć sprawę w sądzie, czy lepiej sobie odpuścić, bo czas trwania spraw i oczekiwanie na ich zakończenie jest zbyt długi. Dodatkowo, wbrew zapowiedziom, zmiany w wymiarze sprawiedliwości, wcale nie przyczyniły się do usprawnienia jego prac, a sytuacja wręcz jeszcze się pogarsza. Wysnuć można już podejrzenie, że w obecnym stanie rzeczy, pracownicy w praktyce nie mają już zapewnionego prawa do sądu. Kuriozalne jest także to, że egzekwowanie prawa pracy zajmuje tyle czasu, że nawet jeśli wyrok jest pomyślny dla zwolnionego pracownika i ma nastąpić przywrócenie go do pracy, to często nie ma już tego stanowiska, na którym był on zatrudniony, bo w międzyczasie nastąpiła restrukturyzacja tego zakładu pracy.

Grzegorz Ruszczyk, radca prawny i partner zarządzający w kancelarii Zawirska Ruszczyk dodaje, że wśród pracowników ugruntowało się już przekonanie, że jeśli podejmą decyzję o skierowaniu sprawy do sądu, to na wyrok będą musieli poczekać wiele lat, a zatem tylko najbardziej zdeterminowani pracownicy podejmują to wyzwanie, a często nawet ci, którzy złożyli pozwy, wycofują je, a decyzje takie wcale nie dziwią obserwatorów tego zjawiska. Co ciekawe, odległe terminy rozpraw są także dla rozpraw przewidzianych w trybie online, a w sprawach, w których liczba świadków przekracza 10 osób, czas oczekiwania na wyrok w pierwszej instancji wynosi co najmniej 3 lata, a jeśli świadków jest kilkudziesięciu, wówczas czas ten wydłuża się do lat 5 lub dłużej.

Wydawałoby się, że pracodawcy są zadowoleni z tak odległych terminów zakończenia spraw odnośnie zwalnianych pracowników oraz z samego wydłużania się czasu trwania postępowania, bo działa to na podwładnych zachęcająco do wycofania pozwów lub podjęcie decyzji o ugodzie, lecz jak się okazuje, na takim przeciąganiu się spraw nierzadko zależy też zatrudnionym i mecenas Ruszczyk wskazuje na sprawę o wypłatę rekompensaty za nadgodziny, gdzie pracownik nieformalnie podawał, że nie zależy mu na szybkim rozstrzygnięciu sporu, bowiem odsetki od zasądzonej kwoty wynosić będą 10%, a tak korzystnego oprocentowania lokat nie oferuje obecnie żaden bank.

Czy problemy z terminami w wymiarze sprawiedliwości to jedyny powód zmniejszenia się ilości pozwów w zakresie prawa pracy?

Otóż okazuje się, że nie jest to jedyny powód zmniejszenia się ilości pozwów sądowych w tym zakresie, bo jest to również spowodowane zmianą postaw stron stosunku pracy. Pracodawcy prywatni z czystej kalkulacji bardzo często proponują rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Od strony finansowej polega to na tym, iż zatrudniający wypłacają zatrudnionym wynagrodzenie za okres wypowiedzenia i ewentualnie także odszkodowanie, jeśli podstawa zwolnienia pracownika jest wątpliwa, a pracownik mógłby się odwołać od zwolnienia. Jest to łącznie równowartość sześciu pensji, a daje to zatrudniającemu gwarancję pozbycia się ewentualnych postępowań sądowych. Pracownik również sobie to kalkuluje dedukując, iż w sądzie więcej nie ugra, wówczas otrzymanie od razu takiej kwoty jest dla niego korzystniejsze niż oczekiwanie na wyrok sądu.

U pracodawców państwowych, a szczególnie dużych spółkach z prężnie działającymi związkami zawodowymi, częściej dochodzi do sporów sądowych i to nie oznacza, że panuje tam większa świadomość uprawnień pracowniczych, lecz wymagane jest tam utrzymanie dyscypliny budżetowej. O dziwo, to pracownikom częściej zależy na zawarciu ugody z pracodawcą w przypadku wystąpienia sporu, a przyczyną jest najczęściej niechęć do prowadzenia sporu z byłymi pracodawcami z obawy na dalszą ścieżkę kariery zawodowej, a jak wiadomo, w dobie doskonale działających mediów społecznościowych, obecnie bardzo łatwo uzyskać nieoficjalne informacje o potencjalnych kandydatach do pracy. Nie jest to bynajmniej skomplikowane chociażby przez ograniczenia wynikające z przepisów o ochronie danych osobowych.

Małgorzata Lorenc z przedsiębiorstwa doradczego Lorenz HR wskazuje, że powodem ubywania spraw związanych z prawem pracy jest zapewne także dobra sytuacja na rynku pracy. W roku minionym padł na tym polu swoisty rekord zatrudnienia, które wyniosło 13,5 mln osób. W teorii można byłoby sobie wyobrazić zatem wprost proporcjonalnie większą ilość spraw sądowych, lecz w praktyce okazało się, że taka zależność nie miała miejsca, a przeważyło to, że skoro łatwo znaleźć etat i bezrobocie jest rekordowo niskie, to podwładni nie mają motywacji do skarżenia obecnego pracodawcy. Chyba, że zajdzie taka okoliczność, iż utrata przez pracownika pracy jest w sposób niespodziewany, wówczas impulsem do odwołania się do sądu jest czysty przypadek lub kiedy w grę wchodzą emocje lub konflikt jest na podłożu personalnym, wówczas zatrudniający chce prowadzić spór w celu udowodnienia reszcie pracowników konsekwentnego kierowania się zasadami i swojej racji.

Jaka rysuje się przyszłość na polu ewentualnych spraw sądowych z zakresu prawa pracy?

Zgodnie z zapowiedziami analityków rynku pracy, sytuacja w tym obszarze może się zmienić w niedalekiej przyszłości, a powodem tego są prognozowane problemy ekonomiczne, chociażby w związku z inflacją czy podwyżkami cen energii, co przełoży się na pewno na zmniejszenie ilości wakatów, a to z kolei może wpłynąć na walkę pracowników o etaty także przed sądem.

Liczba postępowań sądowych odnośnie respektowania prawa pracy, może wzrosnąć także w związku z planowanymi zmianami w prawie, a w szczególności z projektowaną nowelizacją kodeksu pracy, co w najbliższej przyszłości stanie się faktem, bowiem obecnie projekt nowelizacji czeka już na przyjęcie przez Radę Ministrów. Wśród zmian jest między innymi wprowadzenie wymogu uzasadnienia wypowiedzenia umowy zawartej na czas określony, na wzór obowiązującego obecnie obowiązku uzasadnienia wypowiedzenia kontraktów bezterminowych. Eksperci sądzą, że zmiana ta pociągnie za sobą zwiększenie liczby osób, które twierdzić mogą, że wskazana w wypowiedzeniu umowy przyczyna nie jest zgodna z faktyczną przyczyną, a w konsekwencji osoby te będą chciały zaskarżyć wypowiedzenie do sądu.

Podsumowując, analiza spraw sądowych dotyczących respektowania prawa pracy, a w szczególności związanych z wypowiedzeniami umów o pracę wskazuje na dość duże zmniejszenie się ich ilości. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest niewątpliwie czas, w jakim rozpatrywane są sprawy sądowe i wydawane są wyroki, który niestety nie należy do krótkich, bowiem są obecnie sprawy w toku, do których pozwy zostały złożone już ponad 8 lat temu. Tendencja ta może się niebawem zmienić, bowiem w wyniku prognozowanych problemów ekonomicznych, ubędzie wakatów i pracownicy być może będą częściej dochodzić przed sądem przywrócenia do pracy niż ma to miejsce obecnie. Dodatkowo po wejściu w życie nowelizacji kodeksu pracy, pracodawca będzie musiał uzasadnić wypowiedzenie nie tylko umowy zawartej na czas nieokreślony, jak to jest obecnie, ale także umowy na czas określony, a to generować może większą ilość zwalnianych pracowników, którzy przed sądem udowadniać będą, że rzeczywista przyczyna rozwiązania stosunku pracy jest całkiem inna.