Czy w Polsce mamy do czynienia z masowym nadużywaniem umów o dzieło

Podziel się z innymi

Generalnie wprowadzony od 1 stycznia bieżącego roku obowiązek rejestrowania zawartych umów o dzieło miał nam dać odpowiedź na pytanie, czy mamy w Polsce do czynienia z nadmiernym wykorzystywaniem tego typu umów. I pierwsze analizy wskazują, iż nie ma w naszym kraju masowego nadużywania tej formy zatrudnienia.

Co zatem wiadomo dziś o umowach o dzieło?

Co do zasady napisanie artykułu czy też recenzji bądź stworzenie rzeźby to typowe przykłady umowy o dzieło. Jednakże są również i nietypowe przykłady, jak chociażby wyłapanie kilku tysięcy sztuk kurczaków, obieranie buraków lub cebuli, starcie kilku tysięcy ziemniaków na placki ziemniaczane czy też usmażenie kilku tysięcy kotletów.

W powyższym kontekście zarówno te typowe, jak i nietypowe przykłady znalazły się w rejestrze, jaki od początku bieżącego roku prowadzi Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). Jak zauważa profesor Gertruda Uścińska, prezes ZUS, obowiązek informowania ZUS o zawartych umowach o dzieło wprowadziły przepisy tarczy antykryzysowej, by posiadać wiedzę na temat zawieranych w Polsce umów o dzieło.

Po niemalże roku funkcjonowania tego rejestru wyciągnąć można pierwsze wnioski. Otóż liczba umów, a zwłaszcza osób je wykonujących, jest zaskakująco mała. Wbrew pierwotnym przypuszczeniom, w Polsce nie zawiera się rocznie kilku milionów umów o dzieło. W okresie od 1 stycznia do 30 września bieżącego roku do ZUS-owskiego rejestru przekazano niemalże 800 tys. dokumentów, które dotyczyły ponad 1,2 mln umów o dzieło. Umowy te realizowało prawie 268 tys. osób.

Z kolei z danych resortu finansów wynika, iż osób utrzymujących się tylko z umowy zlecenie lub umowy o dzieło jest około 1,1 mln. Skoro zatem na zleceniu jest zgodnie z szacunkami 500-600 tys. osób, to mamy do czynienia z całkiem sporą dziurą, na co zwraca uwagę Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych.

Z kolei jak zauważa Paula Kukołowicz z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, osoby w rejestrze ZUS to takie, od których umów nie opłacono składek na ubezpieczenia społeczne. To zaś oznacza, iż albo utrzymują się tylko z tego typu umów, bądź mają inne źródła dochodów w przedsiębiorstwie innym, niż to, dla którego wykonują dzieło. Z kolei osoby pracujące na umowie o dzieło i posiadające etat u tego samego pracodawcy (opłacając również składki od owych umów o dzieło) w rejestrze ZUS nie są ujmowane. Analizując to wszystko zatem spodziewać się należało, iż osób, które powinny znaleźć się w rejestrze ZUS winno być ok. 500 tys.

Co zatem spowodowało, iż zgłoszonych do rejestru umów o dzieło jest mniej, aniżeli należałoby oczekiwać?

Niewątpliwie jedną z przyczyn może być to, że część przedsiębiorców unika zgłaszania do ZUS umów o dzieło. Jak bowiem zauważa Piotr Lewandowski, umowy takie zgłaszają zapewne przedsiębiorcy prowadzący działalność edukacyjną czy też badawczą, rutynowo korzystający z tego typu umów. Jeżeli jednak przykładowo mleczarnia w małym mieście zawrze z kimś umowę o dzieło na wymalowanie płotu, to zapewne nie zgłosi jej do ZUS-owskiego rejestru.

Urzędnicy ZUS takiego zjawiska nie wykluczają, tym niemniej doprawdy trudno stwierdzić czy ono rzeczywiście występuje i na ile jest masowe. Niewątpliwie też liczba zgłaszanych umów o dzieło rosła od początku roku. O ile bowiem w styczniu zgłoszonych było 60 tys. umów, to we wrześniu było ich już o 100 tys. więcej. Mała liczba na początku roku mogła być spowodowana tym, iż część przedsiębiorców zawarła umowy pod koniec ubiegłego roku, by nie musieć ich zgłaszać do rejestru.

Innym wytłumaczeniem niższej niż oczekiwano liczby zgłaszanych umów o dzieło może być trwający od kilku lat pozytywny trend na rynku pracy. W tym aspekcie obowiązkowa stawka godzinowa, większe ozusowanie umów zlecenia czy niski poziom bezrobocia mogły spowodować, iż liczba umów traktowanych jako śmieciowe (w tym i umowa o dzieło) mogła skutecznie zmaleć.

Możliwym jest także, iż po wprowadzeniu rejestru umów o dzieło część przedsiębiorców, stosujących do tej pory umowy o dzieło, w wątpliwych przypadkach postanowiła przejść na inne formy zatrudnienia. Gdyby to się nadal potwierdzało, wówczas obalona zostałaby teza o masowym wykorzystywaniu umów o dzieło do obchodzenia płacenia składek na ubezpieczenia społeczne.

Powyższe potwierdzać może również analiza struktury wykonawców umów, pokazująca zgodnie z kodami PKD jakiej działalności dotyczy dana umowa o dzieło. Jak zauważa Piotr Lewandowski, ponad połowa zgłoszonych umów to działalność kreatywna, z czego najwięcej na Mazowszu. Na pierwszym miejscu jest działalność edukacyjna, następnie działalność organizacji członkowskich, działalność twórcza związana z kulturą i rozrywką, produkcja filmów i działalność reklamowa. I to nie budzi żadnych wątpliwości, gdyż tego typu działalności mogą być z powodzeniem wykorzystywane przy zawieraniu umów o dzieło.

Z kolei urzędnicy ZUS analizując te dane dochodzą do wniosku, iż umowy o dzieło generalnie nie służą do obchodzenia prawa.

Co jeszcze wynika z analizy ZUS-owskiego rejestru o umowach o dzieło?

Największa grupa wykonawców umów o dzieło to osoby w wieku 30-39 lat (ponad 25% całości). Poza tym pozytywnym jest również i to, że 15% wykonawców umowy o dzieło to osoby powyżej 60 lat, co by oznaczało, iż w ten sposób dorabiają one do emerytury.

Średni czas na jaki zawierana jest umowa o dzieło to 22,4 dnia, przy czym najczęściej zawierano je na nie dłużej niż 9 dni. Zdaniem Piotra Lewandowskiego tak krótkie terminy świadczyć mogą o tym, iż mamy do czynienia z formalizowaniem prac będących już w trakcie wykonywania. Zresztą porównanie liczby umów do liczby wykonawców świadczy o tym, iż sporo osób pracuje na więcej niż jedną umowę o dzieło.

Generalnie można pokusić się o postawienie tezy, z pewną dozą ostrożności jeszcze, iż dane ZUS wskazują na to, że skala umów o dzieło, stanowiących jedyne źródło utrzymania, jest mniejsza, niż do tej pory sądzono. To o tyle ważne, iż skoro nie odprowadza się od nich składki na ubezpieczenia społeczne, to osoby takie nie odkładają na swoją przyszłą emeryturę. Aby mieć jednak pewność, że tezy te są prawdziwe, należy poczekać na dane z całego roku.

Innym zagadnieniem jest jednakże to, co z takimi danymi uczyni ZUS. Profesor Gertruda Uścińska podkreśla, iż zgromadzone w rejestrze informacje będą wykorzystywane do celów statystyczno-analitycznych, w tym również do badania rozwoju przedsiębiorczości. Z drugiej strony jednak organ rentowy jest związany przepisami, zatem jeśli urzędnicy na podstawie danych z tegoż rejestru dojdą do wniosku, że konkretne umowy o dzieło są nadużywane, nie można wykluczyć, iż pojawią się tam kontrolerzy ZUS.

Kolejna kwestia to taka, na ile ów rejestr ma być głosem w dyskusji o ozusowaniu umów o dzieło. Rząd ma bowiem plany odnośnie pełnego ozusowania umów zlecenia, a pojawiają się również głosy, by objąć tym również umowy o dzieło. Jeżeli zatem potwierdzi się, że liczba umów o dzieło bez opłaconej składki jest niewielka, to przeciwnicy objęcia ich składkami zyskają mocny argument w ręku. Samo oskładkowanie tego typu umów jest trudne z prawnego punktu widzenia, stąd też w przypadku niewielkiej liczby osób, takie rozwiązanie może nie mieć większego sensu.

Podsumowując, pierwsze analizy danych zawartych w funkcjonującym od 1 stycznia bieżącego roku rejestrze umów o dzieło, prowadzonym przez ZUS, zdają się pokazywać, iż skala zjawiska korzystania z tego rodzaju form świadczenia pracy nie jest taka duża, jak sądzono. Poza tym do rejestru trafiają takie dane, z których wynika, iż określone w umowie o dzieło prace są adekwatne do takiego rodzaju umowy. Wprawdzie zdarzają się dane wątpliwe interpretacyjnie, jednak skala tego zjawiska nie jest duża. Zatem wybiegając w przyszłość, wydaje się, iż objęcie ozusowaniem również umów o dzieło, jest działaniem bezcelowym.