Pomoc dla przedsiębiorstw zahibernuje rynek pracy

Podziel się z innymi

Generalnie rządowa pomoc dla przedsiębiorstw w czasie pierwszej fali epidemii została zaplanowana z pewną rezerwą. Tym samym, jak zakładają rządowi eksperci, nie powinno być problemów z finansowaniem drugiej rundy zapowiadanego rządowego wsparcia. W tym kontekście mowa jest o zarówno o Tarczy Finansowej Polskiego Funduszu Rozwoju, jak i tarczach branżowych.

Na jakim etapie jesteśmy obecnie z rządowym wsparciem dla przedsiębiorstw podczas drugiej fali epidemii?

Zasadniczo rządowe wsparcie dla przedsiębiorstw składa się obecnie z dwóch elementów, mianowicie:

  • Tarcza Finansowa Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR)
  • tarcza branżowa, czyli wprowadzane ustawą rozwiązania dla poszczególnych branż, dotyczące zwolnienia z opłacania składek ZUS czy też świadczeń postojowych

Jak wynika z danych podsumowujących przedstawianych przez PFR, w czasie pierwszej fali epidemii o pomoc wystąpiło 44 tysiące przedsiębiorstw z branż, do których obecnie adresowane jest wsparcie. I w ramach pomocy otrzymały one kwotę 6 mld zł, tymczasem obecnie PFR przewiduje, iż w ramach proponowanej Tarczy Finansowej PFR 2.0, dostępnych będzie dla nich około 10 mld zł.

Jak zauważa Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR, przedsiębiorstwa działające w branżach mocno dotkniętych lockdownem i kryzysem wywołanym drugą falą epidemii, generalnie posiadają jeszcze płynność finansową, jednakże ich powrót do normalnej działalności będzie trwał dość długo. Stąd też koniecznością jest uruchomienie owej drugiej tury wsparcia, by pomóc im przetrwać i utrzymać miejsca pracy. Ponadto w ramach wsparcia ze strony PFR mowa jest jeszcze o linii dla dużych przedsiębiorstw pochodzącej jeszcze z pierwszej tarczy, która wyniosła 25 mld zł.

Zdaniem Marka Niedużaka, wiceministra przedsiębiorczości, rząd liczy się z tym, iż miesięczny koszt tarczy branżowej wyniesie około 4,2 mld zł i taka pomoc realizowana będzie co najmniej przez 2 miesiące. A to oznacza, iż nowa runda pomocy z PFR, ZUS czy też urzędów pracy pozwoli przekazać przedsiębiorcom kwotę odpowiadającą 1% PKB.

Co jest głównym celem wsparcia rządowego dla przedsiębiorców?

Jak zauważa Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych Santander Bank Polska SA, celem działań pomocowych ze strony rządu jest, podobnie jak w przypadku pierwszej tarczy antykryzysowej, uniknięcie nieodwracalnych procesów w gospodarce i pozwolenie, by przedsiębiorstwa przeczekały kilka miesięcy i mogły następnie powrócić do aktywności gospodarczej.

Generalnie bowiem w przyszłym roku oczekiwać należy szybkiego odbicia gospodarki i powrotu na ścieżkę wzrostową, gdyż napłynąć powinny środki pomocowe z Unii Europejskiej, a do stosowania wejdzie szczepionka na COVID-19, która powinna zminimalizować ryzyko epidemiczne.

Z kolei Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska SA zauważa, iż rządowa pomoc spowolni wzrost bezrobocia. Dojdzie wręcz do hibernacji rynku pracy, gdyż rządowa pomoc w ramach pierwszej tarczy pozwoliła przedsiębiorstwom sztucznie utrzymać miejsca pracy, a ewentualne wsparcie obecne tylko tę sytuację umocni.

Bankowi analitycy szacują, iż na przedsiębiorstwa objęte wsparciem przypada ok. 2% pracujących w gospodarce narodowej i odpowiadają oni za 0,5% wartości dodanej. Ponadto eksperci Credit Agricole Bank Polska SA dokonali zmniejszenia wartości prognozy stopy bezrobocia rejestrowanego na koniec bieżącego roku z poziomu 7,1% do poziomu 6,7%. Zmiana prognozy jest wynikiem zarówno wprowadzenia nowych rozwiązań pomocowych, jak i lepszej od oczekiwań sytuacji w gospodarce.

Na co będą miały wpływ rozwiązania pomocowe oferowane przez rządzących?

Zasadniczo istotny będzie wpływ nowych rozwiązań pomocowych nie tylko dla całej gospodarki, lecz także na stan finansów publicznych. W przypadku bowiem pierwszej tarczy antykryzysowej i finansowej niemalże w całości finansowanie zostało wypchnięte poza budżet państwa. Natomiast obecnie budżet będzie musiał przynajmniej w części współuczestniczyć w kosztach tej pomocy.

Taka sytuacja dotyczy przede wszystkim zwolnienia ze składek na rzecz ZUS, co niewątpliwie będzie miało bezpośredni wpływ na przychody Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS). I w tym temacie rządzący mają tak naprawdę dwie opcje do wyboru, mianowicie:

  • sfinansowanie ubytku pieniędzmi z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19, będącego pozabudżetowym źródłem finansowania zarządzanym przez Bank Gospodarstwa Krajowego
  • zwiększenie budżetowej dotacji do FUS

Generalnie skorzystanie z tej drugiej możliwości jest o tyle ułatwione, gdyż sprzyja mu nowelizacja budżetu, która weszła w życie 1 listopada 2020 roku. A zgodnie z nią limit deficytu w całym roku to 109,3 mld zł, z czego na koniec października 2020 roku ów deficyt wyniósł około 12 mld zł.

Jak zauważa Marek Niedużak, w pierwotnej wersji ustawy zakładano, iż z samego zwolnienia z ZUS w listopadzie 2020 roku skorzysta około 173,4 tys. przedsiębiorstw z 25 branż. Jednak już dziś wiadomo, że skala ta będzie większa, gdyż mamy do czynienia z rozszerzaniem zakresu pomocy o kolejne branże, a ponadto dochodzą koszty zawieszenia poboru zaliczek na PIT, świadczenia postojowego czy też bezzwrotnych pożyczek w wysokości 5.000 zł. Zasadniczo ustawa wprowadza takie rozwiązania pomocowe na okres 1 miesiąca, jednocześnie dając uprawnienia Radzie Ministrów do przedłużenia tegoż stanu rzeczy na kolejne miesiące.

A jakie środki pomocowe finansowane będą poza budżetem państwa?

Otóż z pewnością bez wpływu na budżet państwa i jego stan pozostaną środki pomocowe w ramach Tarczy Finansowej PFR. Jak zapewnia Paweł Borys, prezes PFR, pieniądze na pokrycie 35 mld zł wydatków pomocowych fundusz pozyska poprzez emisję obligacji, z czego ich pierwszą turę planuje się już na styczeń 2021 roku. Generalnie wydatki PFR nie wchodzą do deficytu budżetowego, lecz zwiększają deficyt sektora finansów publicznych, liczony zgodnie z metodologia unijną.

Co ważne w powyższym kontekście to fakt, iż globalnie wydatki PFR na pomoc przedsiębiorstwom nie przekroczą kwoty zakładanej w ramach pierwszej tury pomocy. Albowiem Tarcza Finansowa PFR miała mieć wartość około 100 mld zł, tymczasem do tej pory wykorzystano 60,5 mld zł.

Zatem w perspektywie bieżącego, jak i przyszłego roku, nowa pomoc finansowa nie spowoduje wzrostu deficytu finansów publicznych ponad to, co szacowano wiosną, projektując pakiety pomocowe przy pierwszej fali epidemii.

A jak globalnie można oceniać posunięcia rządzących w kontekście działań podejmowanych w innych krajach?

Generalnie w polskich realiach wiemy, jak wygląda pomoc państwa, mająca za zadanie zmniejszać kryzys wywołany epidemią koronawirusa. Mamy zatem środki pomocowe z Tarczy Finansowej PFR, jak i dobrze sprawdzające się narzędzia w postaci zwolnień ze składek ZUS czy też świadczeń postojowych, jak i gwarancji kredytowych czy też bezzwrotnych pożyczek.

Jednakże są to środki z gatunku na „tu i teraz”, tymczasem już dziś należałoby rozważać jak zadziałać później, po opanowaniu sytuacji z epidemią, by gospodarka szybko powróciła na właściwe tory.

Warto w tym miejscu spojrzeć na to, jak podchodzą do tego kraje, które już dziś rozpoczynają działania wybiegające w przyszłość. Przykładowo:

  • Australia – rząd stawia na obniżkę podatku od dochodów; przewiduje się, iż w latach 2020-2021 zmniejszenie podatków wyniesie około 12 mln dolarów australijskich, co powinno przełożyć się na niższy koszt pracy, a tym samym wspomóc tworzenie nowych miejsc zatrudnienia
  • Czechy – rząd ogłosił obniżenie podatków o globalną wartość 3,54 mld dolarów, co ma skłonić do wydawania pieniędzy i nakręcania koniunktury gospodarczej
  • Grecja – każdy specjalista, który się tam przeniesie, może liczyć na obniżkę płaconego podatku o połowę, przy czym nie musi zmieniać pracodawcy, a premiowana jest też praca zdalna

Nie od dziś wiadomo, iż obniżanie podatków jest dobrym sposobem stymulowania gospodarki i tworzenia nowych miejsc pracy albo wzrostu konsumpcji. Tym niemniej obecnie trwający kryzys gospodarczy jest dość odmienny, posiadając specyficzny wpływ na rynek pracy. Bowiem typowa recesja dotyczy zazwyczaj pracowników fizycznych w budownictwie i produkcji, tymczasem recesja, którą wywołał wirus SARS-CoV-2 dotyka osoby pracujące w sektorach, gdzie jest duża interakcja z klientami oraz zatrudnieni w zawodach zorientowanych na usługi osobiste.

Kryzys bowiem najmocniej uderzył w gastronomię, hotelarstwo i handel, dotycząc na ogół tak zwanych pink-collar jobs, czyli profesji wykonywanych na ogół przez kobiety (kelnerki, recepcjonistki, sprzedawczynie, pokojówki) ze stosunkowo niewielkimi zarobkami.

I w powyższym kontekście już w czerwcu 2020 roku trzech ekonomistów (Christian Bredemeier, Falko Juessen i Roland Winkler) opublikowało tekst, z którego wynika, iż jeśli obniżanie podatków ma pomóc, to raczej nie dla wszystkich i nie dla każdego. Przecież bowiem bezrobotny sprzedawca odniesie niewiele korzyści, jeśli polityka fiskalna skłoni pracodawców do zatrudniania inżynierów oprogramowania.

Zresztą podobną tezę w polskich realiach stawia również Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), przypominając, iż klin podatkowy, czyli łączne obciążenia z tytułu podatków i składek, w Polsce w ogóle nie jest progresywny, a wręcz czasami bywa degresywny. Stąd też ważnym byłoby spełnienie dwóch postulatów:

  • znaczne obniżenie opodatkowania niskich dochodów (gdzie płaca minimalna mogłaby zostać w ogóle zwolniona z opodatkowania)
  • konkretne opodatkowanie i oskładkowanie działalności gospodarczej

W kontekście tego drugiego postulatu ważnym jest bowiem, iż obecnie w Polsce można mieć milionowe dochody i płacić niski podatek (19%-owy liniowy podatek PIT) oraz ryczałtowe i symboliczne wręcz względem owych milionowych dochodów składki na rzecz ZUS. Do tego wystarczy bowiem założyć własne przedsiębiorstwo. W tym kontekście uczciwsze byłoby powiązanie składki ZUS z dochodami z działalności gospodarczej, co z jednej strony znacznie pomogłoby przedsiębiorcom balansującym wręcz na granicy dochodowości (ich obciążenia byłyby po prostu niższe), a z drugiej strony zmusiłoby dobrze opłacanych specjalistów, będących często na tak zwanym samozatrudnieniu do odprowadzania wyższych danin (podobnych do tych, jakie muszą płacić ich koledzy będący na umowach o pracę).

Głos tego ekonomisty jest o tyle istotny, iż wychodzi on obecnie jako jeden z nielicznych poza perspektywę działań „tu i teraz”. Jednakże jest ryzyko, iż pozostanie on tylko głosem czysto teoretycznym. O ile bowiem pierwszy jego postulat zapewne znalazłby akceptację u ludzi odpowiedzialnych za podatki, to raczej nie ma mowy, by udało się coś zmienić w zakresie liniowego podatku dla milionerów i płacenia przez nich ryczałtowej składki na ZUS. W tym zakresie podejmowanych prób było już bowiem dużo i zawsze kończyły się fiaskiem.

Podsumowując, o ile skala i zakres pomocy powinny wpłynąć stabilizująco na rynek pracy, o tyle nie ma na razie działań i pomysłów co zrobić dalej, gdy trzeba będzie na nowo poruszyć gospodarkę i wprowadzić ją na tory wzrostu. Już dziś bowiem zdecydowanie warto byłoby rozpocząć dyskusję na ten temat, a następnie podjąć konkretne działania, by autentycznie gospodarka mogła podnieść z się z kryzysu, w którym się znalazła. Tylko bowiem rozsądne zaplanowanie i wdrożenie działań może nie tylko pomóc w szybszym wychodzeniu z kryzysu, ale też i wpłynąć na poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa.