Site icon Blog Szukampracy.pl – Artykuły o rynku pracy i HR dla pracodawcy

Większa liczba lekarzy, jednak niekoniecznie lepszych

Podziel się z innymi

Zgodnie z założeniami nowe standardy kształcenia medyków oraz dodatkowy egzamin kończący miały towarzyszyć szerokiemu otwieraniu kierunków medycznych na uczelniach w Polsce. Póki co są to rozwiązania, które niestety pozostały jedynie na papierze.

Co zatem wiadomo dziś o zmianach w zakresie kształcenia lekarzy w naszym kraju?

Generalnie w grudniu ubiegłego roku powstało rozporządzenie, które wprowadziło między innymi dodatkowy wystandaryzowany egzamin (OSCE), którego celem było sprawdzenie praktycznej wiedzy studentów kończących kierunek lekarski. Planowany był on jako dodatkowe zabezpieczenie obok egzaminu LEK (czyli egzaminu kończącego studia medyczne), a jego celem było sprawdzenie czy absolwenci są gotowi na przyjmowanie pacjentów. Sprawa ta jednak niestety utknęła i do tej pory jest rozwiązaniem jedynie na papierze. W powyższym względzie przedstawiciele Ministerstwo Edukacji i Nauki mają wątpliwości odnośnie do podnoszenia wymogów egzaminacyjnych.

W powyższym kontekście pomysł na egzamin OSCE wziął się stąd, iż jakość egzaminu LEK jako jedynej weryfikacji wiedzy medycznej, jest oceniana generalnie źle. Zdaniem ekspertów 70,0% pytań podczas egzaminu LEK jest jawnych, a tym samym nie można tego egzaminu uznać za skuteczne sprawdzenie wiedzy medycznej.

Jak podkreśla prof. Marcin Gruchała, przewodniczący rektorów uczelni medycznych, końcowy egzamin LEK ma bardzo poważne mankamenty. Jeżeli bowiem różnicowałby on poziom wiedzy studentów, to owszem mógłby być traktowany jako pewien wyznacznik. Lecz dziś niestety tak nie jest, gdyż pytania są znane i w efekcie większość studentów uzyskuje bardzo dobre wyniki podczas egzaminu LEK.

Owa jawność w tym względzie, o którą apelowali młodzi lekarze, wprowadzona została za czasów ministra Łukasza Szumowskiego. Jak zauważa Jakub Kosikowski z Naczelnej Izby Lekarskiej, miałoby to sens, gdyby zwiększyć bazę pytań do 20-30 tys., czyli tak, jak pierwotnie zakładano. Przedstawiciele Naczelnej Izby Lekarskiej w piśmie z początku kwietnia bieżącego roku podkreślali, iż: „egzaminy te nie sprawdzają ani wiedzy zdających, ani też nie pozwalają na weryfikację jakości kształcenia”. W powyższym względzie przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia są za tym, by chociaż zwiększyć pulę niejawnych pytań.

Jak zatem ocenić generalnie system kształcenia lekarzy w Polsce?

Otóż jeszcze dekadę temu studia na kierunkach lekarskich rozpoczynało 2.900 studentów na 13 uczelniach, gdy tymczasem w obecnym roku akademickim mamy 5.500 studentów na 22 uczelniach.

Z informacji uzyskanych z Ministerstwo Edukacji i Nauki wynika, iż obecnie kierunek lekarski jest prowadzony na 12 uczelniach niemedycznych, a poza tym w resorcie tym procedowanych jest kolejnych 10 wniosków takich uczelni o pozwolenie na utworzenie jednolitych studiów magisterskich o profilu ogólnoakademickim na kierunku lekarskim. Tylko w roku 2022 prawo takie otrzymało 5 uczelni niemedycznych, a mianowicie:

Z kolei już w roku 2023 uprawnienia takie otrzymały następujące uczelnie:

Generalnie jest to nowa sytuacja na krajowym rynku edukacyjnym, bowiem jeszcze kilka lat temu kształceniem lekarzy zajmowały się wyłącznie uniwersytety medyczne i działające przy nich Collegium Medicum. W tym kontekście dane resortu edukacji wskazują, iż zmiany rozpoczęły się w roku akademickim 2015/2016, a pierwszą uczelnią niemedyczną z kierunkiem lekarskim był Uniwersytet Zielonogórski. W kolejnym roku dołączyła do niego Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, a od roku 2017/2018 jednostek kształcących lekarzy zaczęło szybko przybywać. W tym kontekście w gronie niemedycznych uczelni z takimi uprawnieniami znalazły się następujące uczelnie:

W kolejnym roku do grona tego dołączyła Wyższa Szkoła Techniczna w Katowicach (obecnie Akademia Śląska w Katowicach).

Co zatem wynika z tak znacznego rozszerzenia możliwości kształcenia przyszłych lekarzy w naszym kraju?

Generalnie sprawa ta jest przedmiotem ciągłych dyskusji i rozważań. Z jednej strony bowiem brakuje w Polsce medyków i pielęgniarek, a z drugiej strony wątpliwości budzi jakość nauczania. Zdaniem ministra edukacji Przemysława Czarnka, w Polsce potrzebnych jest do nawet do 60.000 lekarzy od razu, w związku z tym wszyscy, którzy mają warunki, chęci i możliwości kształcenia, powinni to robić. Minister uważa, iż standardy i egzaminy powinny decydować o tym, kto zostanie lekarzem, a nie gra ludzi, którzy starają się hermetyzować ten zawód, nie mając na względzie dobra społeczeństwa. W tym kontekście minister podkreśla również, iż nic tak dobrze nie robi na każdej płaszczyźnie życia społecznego, gospodarczego i zawodowego, jak zdrowa konkurencja.

Z kolei przedstawiciele uczelni, które stawiają pierwsze kroki w kształceniu przyszłych lekarzy, w zakresie przyjętych kryteriów selekcji najlepszych kandydatów podkreślają, iż w przypadku kierunku lekarskiego pod uwagę brane są wyniki maturalne z biologii oraz jednego przedmiotu dodatkowego. Jak zauważa Norbert Palusiński z Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach, na uczelni tej oprócz biologii brane są pod uwagę wyniki z jednego przedmiotu dodatkowego spośród chemii, fizyki lub matematyki. Władze uczelni nie przewidują minimalnego kryterium co do wyniku matur, a każde zgłoszenie traktowane jest indywidualnie.

Przykładowo Marek Makowski, rzecznik Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie podkreśla, iż na tej uczelni na kierunek lekarski można przystępować do rekrutacji, jeżeli na poziomie rozszerzonym kandydat otrzymał minimum 30,0% punktów z każdego przedmiotu, branego pod uwagę w postępowaniu kwalifikacyjnym.

Z kolei w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, przy przyjęciu na studia brane były pod uwagę dwa przedmioty maturalne, spośród takich, jak:

Kandydat na tej uczelni musiał dostać minimum 30,0% z rozszerzenia i 60,0% z podstawy.

Dla porównania z kolei na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, przedmiotami branymi pod uwagę były biologia, chemia i matematyka lub fizyka na poziomie rozszerzonym. Z kolei warunkiem formalnym przyjęcia na studia było uzyskanie wyniku minimum 60,0% z biologii i chemii w rozszerzeniu oraz minimum 40,0% z matematyki lub fizyki na poziomie rozszerzonym.

Również w przypadku Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Warszawie pod uwagę brane są trzy przedmioty, mianowicie biologia na poziomie rozszerzonym, chemia na poziomie rozszerzonym oraz fizyka na poziomie rozszerzonym lub matematyka. W tym kontekście matematyka jest brana pod uwagę na poziomie rozszerzonym lub podstawowym, jednak wówczas przelicznik procentowy jest niższy i wynosi 0,7 punktów za każde 1,0% uzyskane na egzaminie maturalnym.

Podsumowując, generalnie w ostatnich latach podwoiła się wręcz liczba uczelni wyższych kształcących przyszłych lekarzy. Jeszcze bowiem ponad dekadę temu studia rozpoczynało niecałe 3.000 studentów na 13 uczelniach medycznych, gdy tymczasem obecnie liczba ta przekroczyła już 5.500 młodych osób (na 22 uczelniach), chcących zostać w przyszłości lekarzami. Z jednej strony brakuje nam medyków i pielęgniarek, także wzrost liczby chętnych do nauki jest pozytywny, z drugiej jednak strony dużo wątpliwości budzi jakość nauczania. O ile bowiem dawne uczelnie medyczne o ową jakość bardzo mocno dbają i wymagają od maturzystów zainteresowanych podjęciem studiów znacznej wiedzy, o tyle już kryteria na uczelniach niemedycznych, rozpoczynających kształcenie przyszłych lekarzy, nie są tak wygórowane. Tym samym generalnie lekarzy zapewne w przyszłości będzie więcej, pytanie jednak czy będą oni mieć odpowiedni poziom wiedzy i umiejętności.