Najbliższe dni przyniosą prawdopodobnie odpowiedzi na wiele pytań, jakie rodzą się w związku z planowanym wprowadzeniem przez rząd testu przedsiębiorcy. Ma to być narzędzie do walki z fikcyjnym samozatrudnieniem, gdy właściwie nosi to znamiona umowy o pracę.
Na jakim etapie jest obecnie test przedsiębiorcy?
Obecnie trwają prace rządu nad Wieloletnim Planem Finansowym. W ramach tego pakietu mają znaleźć się też rozwiązania połączone z testem przedsiębiorcy. Ten pakiet ma zostać przedstawiony Unii Europejskiej do końca kwietnia jako Aktualizacja Planu Konwergencji. Dopiero wówczas najprawdopodobniej poznamy odpowiedzi na wiele rodzących się obecnie pytań, dotyczących choćby tego czy test zadziała tylko w przyszłość i czy wprowadzi kryteria, których nie ma jeszcze w polskim systemie prawnym.
Pojawiają się informacje, że test będzie odnosił się do liczby zawartych umów czy liczby podmiotów z którymi dany przedsiębiorca współpracuje. Warunkiem niezdania testu przedsiębiorcy miałoby być prowadzenie współpracy tylko z jednym podmiotem. Jednak to tylko spekulacje, a taki warunek stosunkowo łatwo byłoby obejść.
Dlaczego w ogóle rząd rozważa wprowadzenie testu przedsiębiorcy?
Skala samozatrudnienia już od dawna budzi niepokój rządzących. Ich zdaniem zbyt wiele osób przeszło na samozatrudnienie, zamiast pozostać na umowie o pracę. Przy czym ich faktycznie wykonywane czynności ewidentnie wskazują, że charakter relacji spełnia znamiona umowy o pracę. Powodem przejścia na samozatrudnienie były oszczędności fiskalne. Występują one zarówno po stronie podatków, jak i obowiązkowych składek na ubezpieczenie społeczne.
Już w styczniu Ministerstwo Finansów przestrzegało, że ten typ zachowań poddany zostanie dokładnej analizie. Wówczas padły sugestie, iż można to starać się zinterpretować jako schemat podatkowy. Później urodził się pomysł wprowadzenia testu przedsiębiorcy, mający na celu wyeliminowanie fikcyjnych form prowadzenia własnej działalności gospodarczej zamiast umowy o pracę. Obecnie pomysł z testem zaczyna przybierać realne kształty.
Zdaniem resortu finansów, by działalność gospodarcza mogła być uznana za faktycznie wykonywaną, powinna cechować się odpowiedzialnością, niezależnością i ponoszeniem ryzyka biznesowego. Kryteria te są już w chwili obecnej zapisane zarówno w ustawie o PIT, jak i ustawie o VAT.
Jakie mogą być skutki podatkowe, gdy fiskus stwierdzi, że ktoś nie prowadzi faktycznej działalności gospodarczej, a samozatrudnienie jest tylko w powodu oszczędności podatkowych?
Otóż w takim przypadku skutki mogą być następujące:
- Utrata uprawnień do podatku liniowego (stawka 19%) lub ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych. Tym samym obowiązkowe przejście na normalną skalę podatkową (18% i 32%).
- Utrata prawa do odliczania wydatków, które są kosztem podatkowym przy działalności gospodarczej (amortyzacja, zakup materiałów, itp.), pozostaje tylko prawo do zryczałtowanych kosztów uzyskania przychodu.
- Utrata uprawnień do wystawiania faktury VAT.
Nieznane są obecnie zasady działania testu przedsiębiorcy, czy dotyczyć będzie tylko przyszłości, czy też zadziała wstecz. Jeśli urzędnicy zdecydują się na żądanie przekwalifikowania zawartych umów, to żądanie może sięgać pięciu lat wstecz.
Dla samozatrudnionego może to oznaczać następujące skutki:
- Skorygowanie rozliczeń w zakresie podatku PIT i prawdopodobna dopłata z tytułu opłaconych już zobowiązań podatkowych.
- Brak możliwości otrzymania zwrotu nadpłaty z tytułu podatku VAT. Miałby tu zastosowanie art. 108 ustawy o VAT, mówiący o tym, iż jeżeli ktoś wystawi fakturę VAT, w której wykaże kwotę podatku, musi go zapłacić.
Jakie konsekwencje byłyby po stronie współpracującego podmiotu, czyli de facto pracodawcy?
Otóż ten podmiot również czekałaby spora grupa problemów. Oto najistotniejsze z nich:
- Odpowiedzialność za niepobrane zaliczki na podatek PIT (jest to, zgodnie z art. 30 ordynacji podatkowej, odpowiedzialność całym majątkiem).
- Odpowiedzialność (jako płatnika) za niepobrane zaliczki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne.
- Utrata prawa do odliczenia podatku VAT wynikającego z faktur wystawionych przez samozatrudnionego. W tym przypadku samozatrudniony musi podatek VAT opłacić i raczej go nie odzyska. Natomiast faktyczny pracodawca straci możliwość odliczenia tego podatku (wynika to wprost z ustawy o VAT).
Ponadto, gdyby pracodawca zechciał uwolnić się od odpowiedzialności z tytułu niepobranych i nieopłaconych składek ZUS, pokrywając je dobrowolnie samemu (później ewentualnie samemu dochodzić tych roszczeń na zasadzie regresu od pracownika), może narazić się skutki finansowe. Fiskus może bowiem uznać, że skoro pracodawca dobrowolnie opłaca zaległe składki za pracownika, ten otrzymuje korzyść podatkową, którą należy opodatkować.
Podobne wątpliwości budzi sprawa powstałych w ten sposób ewentualnych zaległości w podatku PIT. Z jednej strony jest mowa o odpowiedzialności płatnika za niepobrane zaliczki, a z drugiej ciężar podatku spoczywa na samym pracowniku. W takiej sytuacji należałoby wystawić informację PIT-11 z wykazaną kwotą wynagrodzenia brutto, a pracownik powinien rozliczyć zaległy podatek.
Jakie jeszcze konsekwencje może mieć test przedsiębiorcy wobec samozatrudnionego?
Przede wszystkim dotyczyć one będą skutków w zakresie prawa pracy. Raczej trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy samozatrudniony, który nie zaliczy testu przedsiębiorcy, automatycznie stanie się pracownikiem na umowie o pracę. Wywoływało by to dość istotne skutki, w zależności od tego, czy umowa o pracę miałaby obowiązywać wstecz od momentu, gdy dany samozatrudniony związał się umową z pracodawcą, czy też z chwilą nie zaliczenia testu przedsiębiorcy.
Jeżeli przepisy te miałyby obowiązywać wstecz, należy wówczas udzielić takiemu pracownikowi zaległego urlopu, rozliczyć pracę w nadgodzinach i uzależnić okres wypowiedzenia od stażu pracowniczego. Możliwa byłaby też sytuacja, że dany pracownika od razu otrzymywałby umowę o pracę zawartą na czas nieokreślony (gdy okres jego współpracy z danym przedsiębiorcą, na zasadzie samozatrudnienia, trwał co najmniej 3 lata).
Jeśli natomiast decydowałby moment niezaliczenia testu przedsiębiorcy, wtedy ustalenia odnośnie urlopu i okresu wypowiedzenia, ustalane byłyby od tej chwili.
Czy automatyczne przekształcenie samozatrudnienia w umowę o pracę jest możliwe?
Z punktu widzenia prawnego, w chwili obecnej wydaje się niedopuszczalne. Jest przede wszystkim sprzeczne z konstytucją, gdyż decyzja administracyjna nie może kształtować stosunku prawnego łączącego dwa podmioty.
Co ważne, samo uzyskiwanie większości przychodów z jednego źródła (co miałby ustalać test) nie warunkuje jeszcze stosunku pracy. Przecież dany przedsiębiorca może być związany z jednym usługodawcą, ale jednocześnie sam decydować o miejscu i czasie wykonywania zadań, zatrudnianiu podwykonawców czy wynajmowaniu lokalu, w którym prowadzi działalność. Nie może być wówczas mowy o pracowniczym podporządkowaniu, będącym warunkiem zaistnienia stosunku pracy.
Zatem jakie rozwiązania powinny zostać zaprezentowane?
Najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, gdy po niezaliczeniu testu przedsiębiorcy, osoba samozatrudniona i pracodawca sami zdecydują o charakterze dalszej współpracy (czy podpiszą umowę zlecenia, umowę o pracę, czy wybiorą ewentualnie inne formy).
Można tez wyobrazić sobie sytuację, gdy uprawnienie do przekształcania umów przyznane zostanie Inspektorom Państwowej Inspekcji Pracy (PIP). W chwili obecnej ten zakres znajduje się w gestii sądów. Inspektorzy PIP kontrolowaliby działalność kontrahenta danego pracodawcy, który nie zaliczył testu przedsiębiorcy. Gdyby okazało się, że relacja łącząca te dwa podmioty ma charakter pracowniczy, nakazywaliby zawarcie umowy o pracę. Z kolei pracodawca miałby prawo odwołać się od tej decyzji do sądu.
Jednak i takie rozwiązanie budzi wątpliwości. Sprawdzanie przez inspektorów PIP wszystkich przedsiębiorców, którzy nie zaliczą testu, byłoby czasochłonne. Ponadto, cała procedura łącznie z odwołaniem do sądu trwałaby latami. Taki sposób ustalania stosunku pracy wzbudza też wątpliwości co do zgodności z konstytucją.
Co istotne, obecnie toczące się sprawy przed sądami o istnienie stosunku pracy, wszczęte na wniosek PIP, nie są jednoznacznie rozstrzygane. Przykładowo, w roku 2017 PIP wniosła do sądu 187 spraw, dotyczących 315 zatrudnionych. Z danych dostępnych na chwilę obecną wynika, iż 41% zakończyło się ugodą, 24% umorzeniem, 19% ustaleniem stosunku pracy, a 16% – oddaleniem powództwa.
Podsumowując, sam pomysł wprowadzenia testu przedsiębiorcy jest dość kontrowersyjny. Podobnie, sprawa zasad na jakich miałby on obowiązywać, jak i terminu – od kiedy. Należy jednak poczekać na projekty rozporządzeń w powyższych sprawach, by móc wnosić uwagi i zastrzeżenia.
Ekspert w dziedzinie HR oraz rynku pracy z wieloletnim doświadczeniem. Praca w branży HR pozwoliła na poznanie wielu ciekawych technik rekrutacyjnych. Na blogu udziela porad a także opisuje procesy związane z prowadzeniem rekrutacji bądź też firmy.